Mieliśmy w czasach jagiellońskich świetnych mówców, po których pamięć jedynie nam pozostała, gdy nic zresztą nie pisali. Chwalą bardzo np. spółcześni Melchiora z Mościsk, dominikanina, który umiał mówić tak obrazowo, że przerażał słuchaczów. Chwalą Łukosza Leopolitę, którego nieraz zagłuszały jęki i szlochania pobożnych; gdy raz w Przeworsku przepowiadał o przyszłych klęskach Polski, słuchaczom się zdało, że już za chwilę rozpoczyna się nad nimi sąd ostateczny. Hieronima Powodowskiego nazywano młotem kacerzy. Stanisław Sokołowski, kanonik krakowski, spowiednik i kaznodzieja Stefana Batorego, tak dzielnie w dwóch językach, to jest po polsku i po łacinie rozprawiał z kazalnicy, że aż nuncjusz papieski Albert Bologneti powiedział wobec Europy: „trzy rzeczy widziałem w Polsce godne podziwienia: Stefana, mądrego króla, Zamojskiego, roztropnego kanclerza i Sokołowskiego, kaznodzieję prawie Boskiego“, a nuncjusz mógł dokładnie o tém sądzić, jako człowiek światły, który tylu już słyszał kaznodziejów. Sokołowski przynajmniéj pisał, chociaż po łacinie, i mamy kilka jego kazań w przekładach polskich, które wydali Januszowski, ów zacny przyjaciel Kochanowskich i ks. Jan Bogusławski, tenże sam, który tłómaczył mowę Warszewickiego o królowéj Annie. Sokołowski i z tego względu godzien wiecznéj pamięci u narodu, że zachował dla siebie aż do ostatnich chwil życzliwość wielkiego króla Stefana; obadwaj dobrze się rozumieli i wspólnie pracowali dla ojczyzny. Kiedy Sokołowski jedno z kazań swoich, już po zawojowaniu Inflant i pokoju zapolskim oddawał Stefanowi, król do niego rzecze:
— „Ojcze kaznodziejo! Obadwaj walczymy, ty przeciwko nieprzyjaciołom wiary, a ja przeciwko nieprzyjaciołom koronnym“.
— „Prawda, miłościwy królu, odpowiedział na to Sokołowski, tylko tyś swoich już zwalczył orężem, a ja nie władam tak piórem, abym zwalczył swoich“.
Przeżył kaznodzieja króla i umarł dopiero w roku 1592 za Zygmunta III. Przed samą śmiercią wyszedł w Krakowie cały zbiór pism jego teologicznych i kazań.
Postyllami wsławili się szczególniéj Marcin Białobrzeski i Jakób Wujek z Wągrowca; ten ostatni mianowicie, sławny tłómacz pisma św. na polskie, jezuita, człowiek niezmiernie uczony (bo co niedostępne mu było?), był człowiekiem ogromnego serca, bo
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/365
Ta strona została przepisana.