wszystkie jego dzieła i w dwóch tomach ogłosić je drukiem. Skończyło się jednak na tém, że wydał same kazania w Petersburgu u Wolffa 1854 roku.
121. Fabjan Birkowski, który kończył ten okres kaznodziejów jest bardzo wybitną postacią. Rodził się podobno we Lwowie. Po ukończeniu nauk w akademii krakowskiéj, w któréj „wyrobił się na poetę, oratora, filozofa, łacinnika i greczyna doskonałego“, jak mówią o nim spółcześni, został najprzód księdzem świeckim. W młodym już wieku objął w akademii katedrę wymowy i filozofii, ale gdy mu raz akademia odmówiła kanonji, porzucił świat i wstąpił do zakonu dominikanów; było to już za panowania Zygmunta III. Szymonowicz daremnie go zachęcał, żeby przyjechał do Zamościa na professora. Birkowski niezachwiany w swojém przedsięwzięciu, zamienił katedrę na ambonę, którą zdobił przez lat czternaście, poczém odwiedził Rzym i powróciwszy do ojczyzny, przeniósł się z Krakowa na mieszkanie do Warszawy. W stolicy poznał go Zygmunt III, powołał do dworu i mianował kaznodzieją nadwornym królewicza Władysława. Stąd Birkowski, nieodstępny od boku młodego pana, towarzyszył mu w jednéj wyprawie przeciw Moskwie, w któréj królewiczowi chodziło o zdobycie tronu i w drugiéj na Wołoszczyznę, w któréj Chodkiewicz z chmarą Turków ubijał się o pokój chocimski. Wtedy Birkowski budował pobożnością i cnotami swojemi rycerstwo. W skromnéj sukni zakonnika, dopiero w celi klasztornéj poznał ksiądz Fabian całą wartość znikomych urzędów i wtedy to serce rozpalił miłością ku wszystkiemu, co bierze początek z Boga. Bezinteresowność miał bez granic i dziewiczą czystość obyczajów. Co dzień oprócz pacierzy kapłańskich, odprawiał mszę, różaniec i litanie; wstać o północy na jutrznię i modlitwą się zabawić, a potém z pisma świętego coś przeczytawszy, spocząć o drugiéj na chwil kilka, dlatego tylko, żeby znowu wstać przed prymą, mszę rano odprawić, a o dziewiątéj wieczorem sumienie przejrzawszy Bogu je oddać, „to jego święty a jednaki był rząd żywota“. Abraham Bzowski Birkowskiego nazywał samowładcą, który umysły hołduje i prawie przymusem na co chce zniewala. W istocie był to człowiek prawdziwie namaszczony od Boga; był to kaznodzieja obozowy, wielki, natchniony i poetyczny. Skarga nie ukrywał się wcale ze swoim zamiarem nawracania różnowierców; Birkowski
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/368
Ta strona została przepisana.