zawojował cały świat europejski; na Polskę zaś i Węgry naprzód skierowane są jego pioruny. Wspólne sprawy na Multanach i Wołoszczyźnie rozdymują jeszcze pożar. I wewnątrz są niebezpieczeństwa, wielkie bunty kozackie, nierząd szlachecki. Nie Skarga już tylko i Birkowski, ale wielu światłych, przewidujących obywateli, zgaduje smutną przyszłość narodu, jeżeli się nie poprawi z wad, jeżeli nie wzmoże się w siłę duchową i materjalną. Nietylko z ambon, ale i z różnych miejsc kraju, wołają natchnione głosy i ostrzegają o niebezpieczeństwie. Poza sejmem narodu, który lub nieczynny jest lub burzliwy i sieje nierząd, zamiast go powstrzymywać, obraduje sejm drugi, ogół zacnych, myślących ludzi, a obraduje w literaturze.
Nie znamy całego bogactwa naszego w tym względzie, co chwila robią się na tém polu odkrycia w nieznanych drukach albo w rękopismach, które uczeni na świat teraz wydają. Z czasem kiedy się plon cały wyczerpie, pięknie się zazieleni ta żyzna niwa naszéj literatury. Dzisiaj wogóle pojedyncze kłosy możemy zbierać, a jak jeszcze tutaj w naszym obrazie literatury, wspominać tylko o ważniejszych.
Jeden tylko ksiądz Marcin Murinius zdobyć się chciał tak samo jak Stryjkowski na dzieje całéj prowincji i napisał „kronikę sławnéj pruskiéj ziemi“. Książeczka wprawdzie niewielka, ale też i niewiele ma wartości, autor zebrał wszystkie baśni i plotki o Prusiech i powtórzył je bez krytyki. Wierzy np. szczerze w to, że on sławny Prussjasz, król Bitynji, którego to jeszcze Hannibal namówił do wojny z Rzymianami, zwyciężony i z państwa swego przez nich wyzuty, puścił się na morze i przybył do Ulmigerji, to jest na brzegi Bałtyku do Pruss, która odtąd na cześć jego nazwala się Prussami. Romowe siedlisko pogańskiego arcy-kapłana Litwy, znaczy u Muriniusa Rzym nowy. Potém plącze się Murinius bez ustanku. Sympatyczna to jednak książka polska; autor ubolewa nad nieszczęściami ziemi prusskiéj i wogóle ojczyzny a szczerze nienawidzi krzyżaków. Kończy kronikę swoją na królu Batorym. Pobożny katolik, nie był dziejopisarzem, pisze czysto po polsku, a nawet czasami pięknie, ma zaś taką obfitość wysłowienia się, że tém właśnie znakomicie celuje nad wielu swoich współbraci kronikarzy.
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/389
Ta strona została przepisana.