Krasicki urodził się w Dubiecku na Rusi Czerwonéj dnia 1 lutego 1735 roku. Po upadku rzeczypospolitéj został już przez króla pruskiego mianowany księciem arcybiskupem gnieźnieńskim, przemieszkiwał odtąd w Skierniewicach i czasem smutny zjeżdżał do Warszawy. Umarł w Berlinie dnia 14 maja 1801 roku.
171. Adam Stanislaw Naruszewicz, potomek także bardzo znakomitéj ale podupadłéj rodziny. Wstąpiwszy do zakonu jezuitów kosztem księcia kanclerza Czartoryskiego, jeździł za granicę i wiele się ukształcił, stąd i królowi Stanisławowi znany był osobiście. Był professorem w Warszawie w kollegium, kiedy zakon upadł. Król wtedy kazał mu pisać dzieje narodu, a wynagradzając pracę i przywiązanie szczere do siebie, zrobił go naprzód koadjutorem biskupem smoleńskim, przyczem wyświęcony został Naruszewicz na biskupa miasta Emaus w ziemi świętéj. Z kolei koadjutor smoleński był potem pisarzem wielkim litewskim i sekretarzem rady nieustającéj. Na senatorstwo jednak długo czekał i zajął krzesło dopiero na sejmie wielkim po śmierci Wodzyńskiego, biskupa smoleńskiego w roku 1788. Przesiadł się w dwa lata w roku 1790 na biskupstwo łuckie i odtąd mieszkał w Janowie nad Bugiem, umarł ze zmartwienia po rozbiorze ostatecznym rzeczypospolitéj dnia 6 lipca 1796 roku.
Naruszewicz gryzł się niepowodzeniami swemi. Chociaż poszedł na zakonnika, ambicją jednak miał wielką, ale mógł się z nią dopiero zdradzić i napierać urzędów po kassacie zakonu. W istocie królowi wciąż się naprzykrzał, lubo zasługi jego były tak wielkie, że król powinien był o nim sam pamiętać i pamiętał w istocie; nie ruszył się ani na krok bez niego, dał mu mieszkanie w zamku warszawskim, pamiętał o wszelkich jego wygodach. Człowiek namiętnie rozkochany w nauce, był jednakże przy swoich papierach najwięcéj na miejscu. Życie albowiem prowadził dość wolne, jak prawie wszyscy ówcześni biskupi, doszedłszy jednak władzy dał się mocno uczuć poddanemu sobie duchowieństwu. Jako poeta Naruszewicz był także satyrykiem. Ostro karcił, padał niby grzmotem na winnych i słabych. Niema w nim lekkości i dowcipu Krasickiego, ale czuć, że w największém oburzeniu gniewa się pisząc. Satyry jego nie są poezją, ale piorunującą i szaloną wymową, która druzgocze bez litości; nieraz jednak zdobywa się Naruszewicz na poetyczne prawdziwie obrazy.
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/511
Ta strona została przepisana.