jego wywarły zawsze wpływ wielki, który do dziś dnia się czuje. Umarł dnia 29 listopada 1825 roku w gubernji Twerskiéj.
235. Kazimierz Brodziński jednocześnie budził życie w Warszawie. I ten także całą swoją naukę sobie samemu był winien. Urodził się w Galicji dnia 8 marca 1791 roku w Królówce, stąd w późniejszym czasie zwykle się przezywał skromnie „Kazimierzem z Królowki“. W szkołach galicyjskich po polsku niczego się nie nauczył, o Naruszewiczu i Trembeckim ledwie co zasłyszał z przypadku. Kiedy część Galicji wróciła się do księstwa warszawskiego, razem ze starszym bratem swoim Jędrzejem zaciągnął się do wojska polskiego w 1809 roku. Tutaj los sprzągł go z Wincentym Reklewskim. Był to jego dowódzca i kapitan, który namiętnie kochał literaturę i poezją, pisał sielanki pełne uczucia i wiary, a sam o tem nie wiedział, jak wystawiając świat rzeczywisty, trafia w źródło narodowéj poezji. Reklewski, jako towarzysz, był najzacniejszym i najprzystępniejszym człowiekiem. Odbył z nim Brodziński sławne wyprawy z lat 1812 — 13. Prowadził wtedy swój dziennik pełen prostoty i zaczął pisywać lekkie wierszyki pełne dowcipu i swobody. W boju pod Berezyną stracił brata Jędrzeja, którego czule kochał; Jędrzej przepadając także za poezją, rymował klassyczne trajedje i tłómaczył ciężkim wierszem trzynastozgłoskowym „Dziewicę orleańską“ Schillera. Straty familijne i niepowodzenia ojczyzny smutne echo znalazły w tém zbolałém a utęsknionem sercu Kazimierza. Po wojnach osiadł w Warszawie. Zaczął pracować nad sobą i dawał prywatne lekcje literatury polskiéj, aż został profesorem, najprzód w liceum, potem w uniwersytecie. Oczywiste znowu zrządzenie Opatrzności, bo obok Osińskiego cudem tylko mógł w jednym zawodzie i w jednem miejscu pracować. Brodziński skromny i cichy, nie narażał się arystarchowi. Kiedy tamten w szumnodźwięcznych wyrażeniach wiatry gonił po polu, Brodziński pierwszy pukał czarnoksięską laską w skałę, pod którą płynął życiodawczy strumień poezji narodowéj i zawracał do natury. Tłómaczył piosnki serbskie i czeskie. Pierwszy dał poklask romantyzmowi i ocenił Mickiewicza, wreszcie w upartéj walce klassyków z romantykami zaczął rozwijać nowe teorje piękności w sztuce i podkopując powagę zastarzałych zasad, ułatwiał narodowi poznanie tego, co zjawiło się świeżo w literaturze. I dlatego sprawiedliwie przyrównywano Brodzińskiego do Św. Jana Chrzciciela, co to zwiastował i prostował drogi pańskie.
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/604
Ta strona została przepisana.