loryt wieku zawsze utrafiony i talent znad wszędzie u niego znakomity. Zasoplicowało się zaraz w naszej literaturze. Wszyscy malowali obrazy szlacheckie, sejmiki, wesela i uczty staropolskie. A tymczasem kiedy naśladowcy wykrzywiali rzecz do niepoznania, kiedyśmy już wpadali w drugą ostateczność i ubóstwiali to, co niedawno okładali klątwą, a okładali klątwą to, co niedawno jeszcze ubóstwiali, zjawiła się i reakcja przeciw obrazowaniu przeszłości w duchu Rzewuskiego. Nauka wykazała, że autor „Listopada“, chcąc być wyrocznią, myli się często, że zbyt rozkochany w przeszłości szlacheckiej, nie widzi dobrze całej prawdy, bo obok pięknych stron miłości nie pozwala mu dojrzeć w dawnéj cywilizacji stron brzydkich; rozum przekonał wreszcie, że Soplica jest człowiekiem jednego tylko stronnictwa i t. d. Chciałby nawrócić do źródła, z którego wypłynęły dzisiejsze przekonania narodu.
Autor „Listopada“ w naszych czasach jest istną anomalią, podnosi broń już ostatecznie stępioną i złamaną. Wyznawca zasad targowickich, urodził się w ten sam dzień 3 maja 1791 roku, kiedy sejm czteroletni ogłaszał ustawę. Ojciec jego Adam Wawrzyniec przedostatni kasztelan witebski, powiedział przy téj okoliczności, czy też jemu powiedziano, że urodził się w dniu ustawy nowy dla niej nieprzyjaciel.
Apoteozowanie przeszłości nie pokłóciło jeszcze Rzewuskiego ze społeczeństwem, ale pokłóciła go prawda wypowiedziana zbyt szczerze a nieoględnie i moc parodoxów drażniących. Rzewuski albowiem nietylko jest artystą, ale i filozofem na dzisiaj, bez wiary w przyszłość. Wydawszy pod nazwiskiem Jarosza Bejły „Mieszaniny obyczajowe“, obraził swoją prowincję, a potém stawiać się na wyłączném stanowisku szlacheckiem, zelżył wszystko, co nieherbowe. W reformach, któremi dźwigał się naród, widział powód jego upadku. Drażnił przypiskami, w które ustrajał zawsze swoje powieści. Na końcu już wydał 8 — tomowe „Pamiętniki z Michałowskiego“ i przebrał wszelką w nich miarę: z ludzi oporu i prywaty porobił najzacniejszych obywateli i patryotów, w stronnikach reform stanisławowskich widział, jak sam się wyraża: „nikczemnych miejskich trzepietarzy“. Rzewuski miał zapewne prawo odkrywać złe strony w zabiegach ludzkich, ale gdy złéj
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/679
Ta strona została skorygowana.