ochłonęli z przestrachu i zaczęli powracać do swych domów. Nikt — już nie wątpił, że to jakiś głaz olbrzymi oberwał się z wyżyn Great-Eyry, każdy pragnął, by świt coprędzej rozjaśnił ciemności.
Nagle — około godziny trzeciej — nowy popłoch.
Z głębi skalistego zrębu wybuchły płomienie, rzucając potoki światła na znaczną przestrzeń nieba. Równocześnie usłyszano grom straszliwy i jakby trzask palących się drzew.
Co spowodowało ten pożar dziwny w miejscu tak niezwykłym? Z pewnością nie piorun, nikt bowiem nie słyszał jego uderzenia. Materjału dla ognia była moc, góry Niebieskie bowiem i Kumberlandzkie pokryte są gęstym lasem. Cyprysy, latanje i inne drzewa o listowiu trwałym znajdują się tam w wielkiej obfitości.
— Wybuch!.. wybuch!..
Zewsząd rozlegały się okrzyki przerażenia.
A zatym Great - Eyry ukrywał w głębi swej krater wulkanu! Wulkan ten, zagasły od tylu lat, a może nawet od tylu wieków, wybuchł znowu.
Wkrótce więc deszcz rozpalonych do czerwoności kamieni spadnie na dolinę; potoki lawy i ognia zaleją te niwy, lasy, wsie i miasteczka aż po Pleasant-Garden i Morganton.
Tym razem nic już paniki powstrzymać nie mogło. Kobiety, oszalałe prawie z przerażenia, ciągnąc za sobą dzieci, uciekały ku wschodowi chcąc się oddalić co prędzej od tych miejsc
Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/16
Ta strona została przepisana.