Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/19

Ta strona została przepisana.
II.
W Morgantonie.

27-go kwietnia stanąłem w Raleigh, głównym mieście Karoliny północnej.
Dwa dni przedtym pan Ward, dyrektor policji w Waszyngtonie, wezwał mnie do swego biura.
— Panie Strock — rzekł do mnie — zwracam się do pana, jako do agienta zdolnego, przenikliwego, pełnego zapału. Chcę panu polecić trudną misję.
Złożyłem ukłon głęboki.
— Jestem całkowicie na usługi pana. Co się zaś tyczy mego poświęcenia...
— Tego jestem pewny. Zaraz panu wyłuszczę, o co rzecz idzie.
Pan Ward powierzał mi już nieraz sprawy trudne, z których zawsze wywiązywałem się pomyślnie. Posiadałem więc całkowite uznanie dyrektora. Teraz od dłuższego już czasu nie zdarzył się żaden wypadek ciekawy. Bezczynność