Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/20

Ta strona została przepisana.

zaczynała mi ciężyć. Z niecierpliwością więc wyczekiwałem nowego zlecenia.
— Słyszałeś pan zapewne o niezwykłych zjawiskach w okolicy Morgantonu... Potrzeba zbadać na miejscu, czy zaszłe tam nadzwyczajne wypadki nie przedstawiają niebezpieczeństwa dla ludności okolicznej, np., czy nie są one zapowiedzią wybuchów wulkanicznych, albo trzęsienia ziemi. Musimy się dowiedzieć koniecznie, co się dzieje na tym szczycie tajemniczym. Utarło się mniemanie, że jest on niedostępny. Wątpię jednak o tym. Należałoby przedsięwziąć wyprawę doraźną, nie oglądając się na wydatki, idzie tu przecież o uspokojenie mieszkańców i osłonięcie ich przed możliwym niebezpieczeństwem... Zresztą może się na Great - Eyry ukrywa banda złoczyńców?...
— Czyżby pan przypuszczał?...
— Wszystko jest możliwe... Zresztą mogę się mylić... Zależy mi jednak, ażeby w czasie jak najkrótszym rozwikłać tę sprawę zagadkową. A może Karolinie północnej grozi opłakany los Martyniki? Wprawdzie góry Allegańskie nie są natury wulkanicznej... W każdym razie jednak należy coprędzej zająć się urządzeniem wyprawy na Great - Eyry, a przedtym jeszcze rozpytać dokładnie mieszkańców. Nie taję, że zadanie to jest bardzo trudne i dlatego powierzam je panu.
— Wdzięczny jestem niezmiernie i postaram się odpowiedzieć godnie położonemu we mnie zaufaniu.