Ostrzeżeń więc ze strony policji nie brakło. Władze miejskie zajęły się obmyśleniem środków zapobiegających niebezpieczeństwu. Powstrzymać samochód, pędzący z taką szybkością było niepodobieństwem. Należało więc chyba ustawić na drodze przeszkody, o które mógłby się rozbić.
— Czy ten rozpędzony samochód nie zdoła jednak tych przeszkód usunąć? — zapytywali więcej nieufni.
— Albo przez nie przeskoczyć! — dodawali inni.
— Jeżeli to djabeł, ma przecież skrzydła i potrafi się unieść w powietrzu.
— Ba! gdyby miał skrzydła — mówili jeszcze inni — czyżby nie wołał szybować w przestworzach, zamiast pędzić po ziemi?!
W końcu maja wszystkie wieści niepokojące ucichły. Tajemniczy samochód nie ukazywał się i przestano się nim zajmować.
W tym czasie klub automobilistów w Wiskonsinie postanowił urządzić wyścigi. Do tego celu nadawała się wyśmienicie długa a prosta, jak wystrzelił, szosa, wiodąca od Prairie-du-Chien, t. j. od zachodniej granicy Stanu aż do Milwaukee, portu nad Michiganem.
W konkursie miały wziąć udział wszystkie najwięcej znane firmy amerykańskie i europejskie. Najrozmaitsze systemy motorów miały prawo ubiegać się o nagrody, z których najmniejsza wynosiła 50,000 dolarów. W Prairie du-Chien stanęło więc czterdzieści najrozmaitszych samochodów, poruszanych za pomocą pary, nafty, alkoholu i elektryczności.
Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/42
Ta strona została przepisana.