podejmują się zadań trudniejszych... Czyż jednak w tym wypadku opłaciłyby się wydatki, któreby mogły być obliczone na tysiące dolarów?... Za tę cenę można było uzyskać tylko zaspokojenie ciekawości publicznej... gdyby bowiem nawet okazało się, że Great-Eyry jest wulkanem, jakaż siła powstrzymałaby jego wybuch i usunęła grożące niebezpieczeństwo!
Nie marzyłem nawet o przedsięwzięciu robót na rachunek osobisty... Na zbytek podobny mógłby sobie pozwolić chyba jakiś Astor, Vanderbilt lub Pierrepont-Morgan! Lecz im to nie w głowie! Gdyby chodziło o miny złota, daliby się może nakłonić, lecz teraz!...
15-go czerwca rano pan Ward wezwał mnie do siebie i przyjął bardzo łaskawie.
— Jak się pan miewa, biedny panie Strock? Cóż, nie udało się panu?
— Niestety, wyprawa moja była równie bezowocną, jak gdybym się był pokusił o zbadanie powierzchni księżyca.
— Więc może te dziwne zjawiska, o których tyle mówiono i pisano, są tylko wytworem rozbujałej wyobraźni Karolińczyków!
— Stanowczo nie! Mer Morgantonu i mer Pleasant-Gardenu potwierdzili wiarogodność tych zjawisk. Sądzę więc, że ponieważ przeszkody, które nas powstrzymały, były natury czysto materjalnej, dałyby się usunąć przy pomocy pieniędzy...
— Zapewne. Lecz w obecnym czasie nic nas nie nagli. Na Great-Eyry panuje spokój zu-
Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/48
Ta strona została przepisana.