Przerwałem czytanie, zwracając się do pana Warda:
— Nie rozumiem zaniepokojenia ludności: zwierzę to nie jest niebezpieczne... nie napada na małe statki... ucieka przed wielkiemi... sądzę, że pierwej czy później zobaczymy je w muzeum Waszyngtońskim...
— Tak... jeżeli mamy do czynienia z potworem morskim...
— Cóżby to mogło być innego?
— Czytaj pan dalej! — przerwał pan Ward.
Z drugiej części raportu dowiedziałem się, że w zapatrywaniach na «sensacyjne zjawisko» zaszła stanowcza zmiana. Zaczęto przypuszczać, że nie jest to zwierzę nieznane, lecz udoskonalony przyrząd do pływania. Może wynalazca przed sprzedaniem swego pomysłu chce zaciekawić publiczność, a nawet wzbudzić przerażenie w ludności nadmorskiej. Udało mu się to w zupełności.
W ostatnich czasach dokonał się postęp olbrzymi w żegludze parowej. Przebywano Atlantyk w przeciągu dni pięciu. Marynarkę wojenną posunięto również do wielkiej doskonałości. Tym razem szło jednak o jakiś statek zupełnie nowego systemu, nie mający ani żagli, ani komina. Jakaż więc siła poruszała motor, który musiał być potężny? O kształcie statku nikt nie miał pojęcia.
Zamyśliłem się.
— Cóż o tym sądzisz, panie Strock? — odezwał się szef.
— Zdaje mi się, że motor tego statku jest równie potężny i nieznany, jak motor owego za-
Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/51
Ta strona została przepisana.