Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Dzienniki amerykańskie i europejskie przez czas dłuższy zajmowały się gorliwie tą sprawą. Wypisywano rzeczy niestworzone. Artykuły następowały po artykułach. Publiczność czytała je chciwie. Kto wie nawet, czy Europa nie zazdrościła Ameryce gienjalnego mechanika, którego pomysł mógł zapewnić ojczyźnie zyski nieobliczone i olbrzymią przewagę?
Policja z wielką gorliwością poszukiwała śladów tajemniczego palacza. Z panem Ward prowadziłem na ten temat nieskończenie długie rozmowy...
15-go czerwca rano stara Grad podała mi list rekomendowany. Spojrzałem na adres, pismo było zupełnie nieznane, stempel pocztowy z Morgantonu.
— Z Morgantonu?...
Nie wątpiłem ani na chwilę, że to list od pana Eljasza Smitha i powiedziałem o swym przypuszczeniu staruszce.
— Morganton? — powtórzyła z niepokojem, — to zdaje się gdzieś w pobliżu był ten pożar piekielny?...
— Tak, przypuszczam, że znowu zaszło tam coś niezwykłego, skoro pan Smith pisze do mnie.
— Lecz mam nadzieję, że pan już tam nie pojedzie!
— Dlaczegóż to?
— Bo zginąłby pan z pewnością na tym przeklętym Great-Eyry.