w wyścigach w Wiskonsinie i dni kilka krążył po zatoce Bostońskiej.
Może więc zginął? — A może powędrował na stary kontynent?...
Od pana Smitha nie miałem żadnej wiadomości — zatym na Great-Eyry było spokojnie.
17-go czerwca wychodząc z domu zauważyłem dwu mężczyzn, którzy mi się przyglądali z pewną natarczywością. Nie przywiązywałem do tego zbyt wielkiej wagi, lecz gdy wróciłem do domu, stara Grad z miną tajemniczą zaczęła mi opowiadać, że od kilku dni ludzie ci szpiegują mnie widocznie: przechadzają się przed domem i idą za mną, gdy wychodzę do biura.
— Czy pewną jesteś tego, co mówisz?
— Najzupełniej.
— Poznałabyś ich?
— Z łatwością.
— Masz zatym zdolności śledcze. Może chcesz się zapisać do straży policyjnej?
— Wolne żarty, panie. Lecz mam dobre oczy i wiem co mówię. Szpiegują pana z pewnością. Rozkaż pan agientom śledzić tych ludzi.
— Dobrze, dobrze, moja kochana. Uczynię to z pewnością.
W gruncie rzeczy jednak nie traktowałem tej sprawy poważnie. Wiedziałem, że moja poczciwa służąca łatwo się niepokoi.
Przez dwa dni następne ani ja, ani Grad nie zauważyliśmy przed domem żadnych osobistości podejrzanych. Stąd wnioskowałem, że stara się omyliła.
Strona:PL J Verne Król przestrzeni.djvu/61
Ta strona została przepisana.