Strona:PL Jachowicz Bajki i powiastki 121.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Łakome dzieci wokoło spojrzały.
— Ach, ojcze — wrzasną — gdzie te specyały?
Gdzież te gąski wyborne, gdzież ta smaczna kurka?
My nigdzie nie widzimy i jednego piórka!
Może to tylko mary wyobraźnia nieci,
A ślinkę łykać muszą twoje biedne dzieci.
— Poskromcie chciwość, me pociechy lube,
Za nią to człowiek poprzysiągł nam zgubę;
Tu nas chartami nagania lekkiemi,
Co w rączym biegu ledwie dotkną ziemi;
Tu gończe swory puszcza na nas w knieje,
Z ognistej paszczy zgubne gromy sieje,
Pracy, przemysłu i sił nie oszczędza;
Stawia żelaza i w sieci nas wpędza.
Zbrodnia się nigdy nie wymknie z pod kary,
Patrzcie, jak strasznie kona ojciec stary,
Przyjmcie ostatnie jego napomnienia,
Zagładźcie skazę waszego plemienia;
Bądźcie cnotliwi, wiedźcie życie prawe,
A utraconą odzyskacie sławę.
— Dobrze to wszystko — starszy z nich odpowie —
Lecz wspomnij tylko, czem byli przodkowie?
Jeden w drugiego był łotrem nielada,
A ich niesława i na wnuków spada.
Choćbyśmy żyli, jak niewinne jagnię,
Człowiek, co zawsze potępiać nas pragnie,
Ilekroć w kojcu zje mu co kurczęta,
Na nas to biedne spędzi niebożęta.
Lis przerwał: — Te wymówki rozkosz cnoty niszczy.
Ale co słyszę... pono kurczę piszczy?