Strona:PL Jachowicz Bajki i powiastki 131.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W miękkiem gniazdeczku, ocienionem wkoło,
Żyły spokojnie, wesoło.
Mateczka je dzień cały same zostawiała,
W wieczór dopiero wracała.
Byłoż pisku co niemiara,
Gdy do dzieci przepiórka zbliżała się stara.
Jednego razu wołają ze łzami:
— Mateczko! mateczko! ach, źle będzie z nami!

Pierwsza.

Pan tego pola szedł z synem, drżę cała,
I mówił: — Czas do żniwa, pszeniczka dojrzała.
Mateczko! mateczko! co się z nami stanie?
Trzeba sobie zawczasu obierać mieszkanie.

Druga.

Tak, tak doprawdy, i jam to słyszała,
Jakżem też niecierpliwie mateczki czekała!
Myślałam, że już trzeba zaraz się wynosić:
Sąsiadów kazał jutro do żniwa zaprosić.
— Kiedy tak — rzecze matka — nie bójcie się, dzieci!
Żaden mu na wyskoki sąsiad nie poleci.
I odleciała znowu... Wieczorem przybywa,
Znowu z żalami gawiedź wyjeżdża piskliwa:
— Mateczko! strach okropny, już zgubyśmy pewni,
Już na jutro do żniwa zaproszeni krewni.
O! słyszeliśmy dobrze, jak mówił do syna.
Niech nas mateczka prędko przenosić zaczyna.
— Nie bójcie się, dziateczki — matka odpowiada —
Taką pomoc mieć będzie, jak i od sąsiada.