ważnie dziesięć. Ówa najlepsza żywność była bardzo zła i od początku drogi wydzielaliśmy sobie porcje. Najsilniejsze psy były również bardzo mizerne i utrzymać je w posłuchu nie było łatwo. Przy Białej Rzece z trzech sani ubyły nam jedne, a uszliśmy dopiero dwieście mil. Ale strata niewielka. Zbyteczne psy poszły do żołądków psów pracujących.
Ani smużki dymu, ani ludzkiego słowa, dopóki nie dosięgliśmy Pelly. Liczyłem, że dostanę tam żywności i zostawię Long Jeffa, co skamlał już z wycieńczenia. Ale urzędnik placówki w Pelly miał odmrożone płuca, chorobliwie błyszczące oczy i doszczętnie próżną śpiżarnię, pokazał nam też równie pustą śpiżarnię misjonarza i jego świeży grób, przywalony kamieniem dla ochrony przed psami. Do Pelly schroniła się garstka Indjan, lecz dzieci i starych nie było wcale i wiedziałem, że niewielu z nich doczeka wiosny.
Ruszyliśmy dalej z lekkim żołądkiem i ciężkiem sercem, a pół tysiąca mil śniegu i milczenia rozciągało się między nami a Misją Haines, co jest na brzegu morza.
Pora zimy była właśnie najciemniejsza, i pośrodku dnia słońce nie rozświetlało widnokręgu na południowej stronie. Lód jednak stawał się mniej okrutny, a szlak łatwiejszy,
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/020
Ta strona została uwierzytelniona.