wybierać się w drogę. Postanowiłem zostać i spotkać Śmierć razem z Passuk; teraz bowiem byłem już stary i pojąłem miłość kobiety. Pozostało tylko osiemdziesiąt mil do Misji Haines i do wielkiego Chilcoot, co leżał za lasem olbrzymich jodeł, rzucających swe czuby na pierś burzy. Passuk mówić poczęła cichutko, trzymając me ucho przy wargach swoich, żebym dobrze słyszał. I teraz, kiedy nie bała się mego gniewu — wypowiedziała całe swe serce. Mówiła o miłości i o wielu rzeczach, których nie rozumiałem dotychczas.
Mówiła: — Jesteś mężem moim Charley, ja zaś byłam ci dobrą żoną. Przez wszystkie dni rozpalałam twe ognisko, gotowałam żywność, karmiłam psy, pracowałam przy żerdzi i wiośle. Nie skarżyłam się nigdy. Nie płakałam, iż więcej ciepła było w szałasie mego ojca, ani więcej żywności w rodzinnem Chilcat. Mówiłeś — ja słuchałam. Kazałeś — byłam poszłuszna. Czyż nie tak, Charley?
Odrzekłem: — Tak było.
Na to ona: — Kiedy przyszedłeś do Chilcat i, nie spojrzawszy nawet, kupiłeś mnie jak psa, każąc iść za sobą — serce moje stwardniało dla ciebie, pełne trwogi i goryczy. Ale to dawno. Potem dałeś mi dużo dobroci, jak dobry pan dobremu psu. Serce twoje pozostało zimne i nie miało dla mnie miejsca.
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/029
Ta strona została uwierzytelniona.