czy i jestem zmęczona. Ale przedtem powiedzieć ci chcę rzecz, o której nie wiesz. Dawnemi czasy, kiedy byłam dziewczynką w Chilcat, bawiłam się sama wśród futer w szałasie mego ojca. Mężczyzni poszli daleko na polowanie, kobiety i chłopcy ćwiartowali zdobycz za osadą. Działo się to na wiosnę. Byłam zupełnie sama. Wielki brunatny niedźwiedź, obudzony właśnie ze snu zimowego, głodny, ze skórą wiszącą w strzępach na chudem ciele, wsunął łeb do szałasu i sapnął „Uff!“ Brat mój nadbiegł właśnie z pierwszemi saniami, pełnemi mięsa. Rzucił się na niedźwiedzia, bijąc go głownią, porwaną z ogniska, psy zaś skoczyły z boku, jak stały, w uprzęży i z saniami. Bitwa była wielka i dużo krzyku. Wpadli w ognisko, futra się zapaliły, szałas runął. Ale niedźwiedź padł trupem z palcami brata mego w paszczy. Na twarzy chłopaka pozostały ślady pazurów. Czy zauważyłeś ręce Indjanina, idącego do Pelly? Grzał je przy naszem ognisku — brakowało palcy. To był mój brat. Rzekłam, iż nie należy dawać mu żywności. I głodny poszedł precz — w Milczenie śniegów.
— Oto, bracia moi, miłość kobiety Passuk, co umarła przy Jelenim Rozstaju. Miłość jej była potężna, bo kazała poświęcić rodzonego brata dla obcego mężczyzny,
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/031
Ta strona została uwierzytelniona.