i Thlunget i Tana-nawa będą jednej krwi na przyszłość. Wykonam, co wykonać obiecam. A ty, o Gnobie, jak myślisz?
Gnob pokiwała głową uroczyście. Jego twarz zeschła i zmarszczona od starości kryła nieprzeniknienie jego myśli. Małe oczy o wąskim wycięciu roziskrzyły się jak płonące węgielki, gdy zapiszczał wysokim, chybotliwym głosem:
— To nie wszystko jeszcze.
— Cóż więcej? — zapytał Keesh — czyż nie ofiarowałem pełnej ceny? Czyż była kiedy wśród Tana-nawy dziewczyna, za którą dawano tyle? Wymień, jeśli tak!
Urągliwy śmiech przebiegł po kole słuchaczy i Keesh pojął, że z niego szydzą.
— Nie, o zacny Keeshu, — Gnob uspakajająco wyciągnął rękę, — nie zrozumiałeś. Cena jest dobra, nie mówię też nic o złamanym cynglu. Ale to nie wszystko. Cóż bowiem powiesz o samym mężu.?
— Tak, tak, cóż powiesz o mężu? — zawołał krąg siedzących.
— Opowiadają, — piszczał Gnob — opowiadają, że Keesh nie idzie tropami ojców swoich. Opowiadają, że odszedł w ciemność do obcych bogów i że stał się tchórzem.
Twarz Keesha pociemniała — Kłamstwo! — huknął — Keesh nie lęka się nikogo.
— Mówią — piszczał Gnob dalej — że
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.