słuchał słów Białego Człowieka, który mieszka wysoko w dużym domu, że schylił głowę przed bogami białych, którym, jak mówią, nie podoba się krew.
Keesh spuścił oczy i pięści jego zacisnęły się. Dziki krąg zachichotał szyderczo. Madwan, szaman, wielki kapłan i czarodziej plemienia, pochylił się do ucha Gnoba i szeptał.
Później, poszukawszy ręką w ciemnościach poza kołem światła od ogniska, podniósł smukłego chłopczyka i postawił go wprost przed Keeshem. W rękę Keesha wsunął nóż.
Gnob pochylił się naprzód:
— Keesh! O Keesh! czy ośmielisz się zabić człowieka? Spójrz — oto Kitz-noo — niewolnik. Uderz, uderz go, Keesh, całą siłą twojego ramienia!
Chłopiec, drżąc, czekał ciosu. Keesh spojrzał nań i myśl o wyższej moralności, której nauczał Mister Brown, przemknęła mu przez mózg, wraz z językami ognia piekielnego, w których opisywaniu Wielebny specjalnie sobie upodobał. Nóż upadł na ziemię, a chłopiec z westchnieniem ulgi wyszedł na drżących kolanach poza koło światła. U stóp Gnoba leżał wyciągnięty wilczar, który zawarczał, błyskając białemi zębami; chciał skoczyć za chłopcem. Ale Szaman kopnął psa i to nasunęło nową myśl Gnobowi.
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/037
Ta strona została uwierzytelniona.