słuszną masę włókien. Przyjemnie było patrzeć na nią, gdy schylała się nad robotą; członki jej były silne, pierś wysoka, biodra stworzone do macierzyństwa. Smagła twarz barwiła się złotem w migającym świetle ogniska. Włosy były błękitno-czarne, a oczy błyszczące jak agat.
— O, Su-Su — wyrzekł nareszcie — przychylnie patrzałaś na mnie w dni minione i dni niedawne jeszcze....
— Patrzałam przychylnie, dlatego, iż byłeś wodzem Thlungetów, — odrzekła szybko — i dlatego, żeś był duży i silny.
— Tak...
— Ale było to w zeszły połów ryb — dodała pośpiesznie — zanim przybył tu szaman Brown, aby uczyć cię złych rzeczy i kierować kroki twe na obce ślady.
— Chciałbym ci tylko powiedzieć...
Podniosła rękę gestem, który Keeshowi przypomniał jej ojca:
— Nie! znam słowa, które masz w ustach, o Keesh, i na nie odpowiadam. Ryby w wodzie i zwierzęta po lasach wydają potomstwo wedle swego gatunku. Tak jest dobrze. Taki jest los kobiety. Kobieta ma przedłużać ród swój. I nawet dziewczyna, będąc jeszcze dziewczyną, czuje mękę porodu i ból w piersiach i uścisk maleńkich rączek na swej szyi. I kiedy to uczucie staje się
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.