ka Gnoba ofiarował za nią wspaniały wykup.
Wkrótce potem wielebny Jackson Brown spotkał sanie na dróżce leśnej, biegnącej w dół ku rzece. W zaprzęgu szły najlepsze psy Keesha, a z sani sterczała największa i najpiękniejsza para jego nart.
— Gdzie się udajesz, o Keesh? Na polowanie? — zapytał Mr. Brown, wyrażając się sposobem Indjan.
Keesh patrzył mu w oczy uważnie całą minutę — i popędził psy. Później znów zwrócił swój leniwy wzrok na misjonarza i odrzekł:
— Nie, ja idę do piekła.
Na otwartej polanie, zakopane w śniegu, jakby tuląc się ku sobie w obliczu wielkiej pustyni, stały trzy jurty. O kilkanaście kroków dalej, ciemnem koliskiem otaczał je posępny las. Nad polaną nie było widać błękitnego nieba; zwisała mętna, ciężka opona chmur śniegowych, ani najlżejszego powiewu — nic, prócz śniegu i ciszy. Nie było nawet ruchu zwykłego w obozowiskach, ponieważ myśliwi trafili na stado karibu i łup wzięli obfity. Dzięki temu po długim poście nadeszły dni uczt, i teraz łowcy spali mocno w głębi swych jurt ze skór jelenich.
Około jednej z nich stało pięć par nart, końcami wetkniętych w śnieg. Obok płonęło ognisko, przy którym siedziała Su-Su. Kaptur
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.