— Nie, o Keesh — roześmiała się — może nie urodziłeś się, by go nosić.
— Dawaj — powtórzył tym samym tonem. — Urodziłem się, by go nosić.
Oczy, zalotnie unikające jego wzroku, padły na skórę jelenią i nagle Su-Su spostrzegła, że śnieg wokoło czerwienieje zwolna.
— To krew, Keesh?...
— Tak. Krew. Daj mi pas i długi nóż rosyjski.
Su-Su poczuła nagle strach i zadrżała, gdy Keesh szorstko odebrał pas. Zadrżała od tego męskiego, brutalnego ruchu. Spojrzała prosząco i poczuła ból w piersiach i małe rączki chwytające ją za szyję.
— Pas zrobiony jest dla człowieka mniejszego odemnie — rzekł Keesh surowo, wciągając brzuch i zapinając pas na pierwszą dziurkę.
Su-Su uśmiechnęła się i oczy jej złagodniały jeszcze. Znów poczuła miękkie rączki dziecięce naokół swej szyi. Keesh był piękny, a pas rzeczywiście za mały, gdyż robiony był dla mniejszego człowieka. Ale czyż miało to jakie znaczenie? Su-Su mogła zrobić nowy.
— Napewno krew? — zapytała z nagłym drgnieniem nadziei — Keesh, krew? To — to są — głowy?
— Tak.
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.