nem miejscu, toteż nie zauważono narazie zniknięcia oblubienicy. — Hello! — przemówiłem, chwytając rękę wodza. — Niechaj dym ognisk, przy których ucztować zechcesz, wznosi się często i wysoko; niech plemię pobratymczych Stick’ów dostarczy ci na wiosnę bogaty ładunek najpiękniejszych futer.
— Jak mi Bóg miły, Dick, ten osioł ucieszył się, że mnie widzi. Jego na wierzchu! Bierze Tilly. Odpowiednia chwila dla okazania swej przewagi. Plotka bowiem o moich zalecankach do dziewczyny zdążyła już rozejść się po okolicy i obecność moja sprawiała satysfakcję szczęśliwemu rywalowi. Odsłoniętego poznali mnie wszyscy i rozpoczęły się drwinki i chichotania. Historja była ucieszna, ja zaś dodałem jej jeszcze smaku, udając naiwnego.
— Cóż to za uroczystość? — spytałem. — Żeni się kto?
— Wódz George — odrzekł Szaman z pełnym szacunku pokłonem w stronę dostojnika.
— Taak? Podobno ma już dwie żony?
— Bierze trzecią. (Drugi pokłon, jeszcze niższy).
— Aa! — odwróciłem się, jakgdyby dalszy ciąg nie interesował mnie zupełnie. Ale natychmiast kilkanaście głosów poczęło wyśpiewywać: „Killisnoo!“ „Killisnoo!“
— Cóż takiego Killisnoo? — zapytałem.
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.