się trochę niezrozumiałych sztuk białego człowieka.
Wołałem więc imię Killisnoo głosem przeciągłym i żałosnym, jak wycie wilka, aż kobiety drżeć zaczęły, a mężczyznom spoważniały oblicza.
— Patrzcie! — skoczyłem naprzód, wyciągając rękę w kierunku grupy kobiet. (Łatwiej przecie wmówić coś kobietom, niż mężczyznom).
— Patrzcie! — wzniosłem ręce do góry i podnosiłem je powoli, jakgdyby w miarę wzlotu czarnoksięskiego ptaka. Wciąż wyżej i wyżej prosto nad głową! Udawałem, że odprowadzam oczyma coś niewidzialnego, co wznosi się i wznosi, aż zniknie w ciemnym błękicie.
— Oto Killisnoo — rzekłem, patrząc w twarz wodza i wskazując niebo. — Tam Killisnoo.
I, wyobraźcie sobie Dick, czary poskutkowały. Przynajmniej połowa dzikich widziała Tilly, znikającą w powietrzu. He, he, pijali przecie moją wódkę w Juneau i widywali jeszcze dziwniejsze rzeczy. Grunt był podatny. Dlaczegóż nie mógłbym uczynić takiego cudu, ja, który potrafiłem sprzedawać złego ducha zakorkowanego w butelce?! Parę kobiet zapłakało nerwowo. Wszyscy trzymali się jaknajciaśniej w kupie. Złożyłem ręce na
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.