gwiazdom wystraszoną twarz Snettishana. Fox wiedział, jak smakuje kaczy śrut z odległości pięćdziesięciu yardów i orjentował się, że przedziurawić musiał nieźle ramiona i plecy Indjanina. A Snettishane wiedział, co myślał Fox, lecz żaden nie wyrzekł o tem ani słowa.
— Cóż ty tu robisz? — zapytał kupiec. — O tej porze należałoby trzymać w łóżku stare kości.
Snettishane zachował ton królewski, chociaż kaczy śrut rzetelnie piekł go pod skórą.
— Stare kości nie mogą uleżeć w łóżku — odrzekł uroczyście. — Płaczę tu po córce. Po mojej pięknej Lit-Lit, która żyła niegdyś, a teraz umarła i pójdzie niewątpliwie do piekła białych ludzi.
— Na drugi raz zechciej płakać na tamtym brzegu, żebym cię z domu nie słyszał — powiedział John Fox, zawróciwszy na pięcie. — Głos twój jest trochę zbyt donośny i spać nie daje po nocach.
— Serce moje jest smutne — odparł Snettishane — a dni i noce czarne są od troski.
— ...jak czarnym jest kruk — dokończył kupiec.
— Jak czarnym jest kruk — potwierdził niewzruszony Indjanin.
Odtąd nie słyszano już nigdy krakania
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.