— Dwieście osób, nie licząc dzieci — oznajmił rezultat kalkulacji.
Człowiek w skórach skinął głową.
— Mniej więcej. Ale ja mieszkam trochę na boku od tego tłumu, tak bardziej samotnie, etc... Proszę siadać! Z przyjemnością będę jadł razem, kiedy pańscy ludzie coś ugotują. Zapomniałem już, jak smakuje herbata... Pięć lat nie piłem, nie widziałem nawet! Czy mogę poprosić o tytoń? ...A-h, dziękuję. I fajkę. Doskonale! Jeszcze zapałeczki i zobaczymy, czy to zielsko straciło swój czar.
Pociągnął zapałką i z troskliwą starannością człowieka leśnego chronił jej nikły płomyk, jakgdyby więcej ognia nie było już na całym świecie. Zaciągnął się pierwszym haustem dymu, w cichym skupieniu zatrzymał na chwilę oddech, aż wreszcie wypuścił zwolna i uroczyście białe smugi po przez wysunięte wargi. Głowę odchylił wstecz, twarz mu złagodniała i oczy zaszły lekką mgiełką. Westchnął głęboko z szczęśliwym wyrazem najwyższego zadowolenia. Później rzekł nagle:
— Boże! jakie to dobre!
Van Brunt skinął głową:
— Pięć lat, jak pan mówi?
— Pięć lat — człowiek westchnął znowu. — Chce pan pewno wiedzieć, jak to by-
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.