ło. Rozumie się, to interesujące, bardzo ciekawa sytuacja i t. d. Dużo, dużo. Przyszedłem z Edmontem na woły piżmowe i, jak Pike i tylu innych zresztą, miałem swoje niepowodzenia, zgubiłem oddział, straciłem ekwipunek. Głód, przemęczenie, zwykłe historje, jedyny żywy, jak się to mówi, i t. d. póki nie przywlokłem się na czworakach do Tantlatcha.
— Pięć lat — zamruczał Van Brunt, zdając się szukać czegoś wśród wspomnień przeszłości.
— Pięć lat minęło w lutym. Przekroczyłem Great-Slave w początkach maja.
— Pańskie nazwisko — Fairfax? — przerwał Van Brunt. — Chwileczkę... John, zdaje się tak: John Fairfax.
— Skąd pan wie? — leniwie zagadnął Fairfax, zajęty głównie puszczaniem kół dymu w nieruchome powietrze.
— Gazety były w swoim czasie pełne tego. Prevanche...
— Prevanche! — Fairfax wyprostował się z nagłą uwagą. — Zgubiliśmy go w górach Dymiących.
— Tak, ale wygrzebał się stamtąd i wrócił.
Fairfax odchylił znów głowę i zaczął puszczać dym.
— Cieszę się — mówił w zamyśleniu —
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.