— Prędko zapomnieli. — Fairfax roześmiał się chłodno i wyzywająco.
— Dlaczego pan nie wrócił?
— Potroszę, jak sądzę, nie chciało mi się, a potroszę okoliczności odemnie niezależne. Otóż ten Tantlatch, kiedym go poznał, leżał ze złamaną golenią — bardzo brzydkie pęknięcie — złożyłem mu i postawiłem go na nogi. Zostałem tu czas pewien, aby nabrać sił. Byłem pierwszym białym, jakiego Tantlatch widział i wydałem mu się oczywiście mądry. Pokazałem tu masę nowych rzeczy. Nauczyłem plemię nowej taktyki walk, dzięki czemu pokonali cztery inne wsie (których pan jeszcze nie widział) i rządzą krajem. Rzecz prosta, nabrali wielkiej admiracji do mnie, tak że kiedy wybierałem się w drogę, nie chcieli o tem słyszeć. Byli aż zanadto gościnni. Przystawili mi paru drabów i pilnowali dniem i nocą. Później znów Tantlatch wyłożył mi przyczyny właściwe, że się tak wyrażę, i choć nie miało to wielkiego znaczenia, ale tak, czy owak, pogodziłem się z tem, że zostanę.
— Znałem pańskiego brata we Fryburgu. Jestem Van Brunt.
Fairfax z nagłym wylaniem pochylił się naprzód i uścisnął rękę:
— Byliście przyjacielem Billy? — Ha! Biedny Billy! Często mówił o was.
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.