mieszkania, uważając go dla rozrywki za towarzysza, przysłanego przez Princessa.
Kazał psu spać w nocy jak należy, pod kołdrą i jeść, siedząc przy stole, po ludzku. Psisko jednak, blisko spokrewnione z wilkami, zbuntowało się stanowczo, warczało i chowało się po kątach. Wreszcie ugryzło pana w nogę i zostało wyproszone za drzwi kilkoma zdecydowanemi kopnięciami.
Następnie przyszła manja personifikacji i opanowała Neila. Wszystkie otaczające go siły zamienił w żywe istoty i począł współżyć z nimi. Odtworzył Panteon człowieka pierwotnego: słońcu zbudował ołtarz, na którym spalał w ofierze tłuszcze wędlin i stearynę ze świec, na nieogrodzonem podwórzu, wedle składu, na palach ulepił ze śniegu bałwana mrozu, przed którym wykrzywiał się i nad którym się znęcał, kiedy rtęć całkiem znikała w kuleczce. Rzecz prosta, że wszystko to było tylko rozrywką. Dla upewnienia samego siebie Neil powtarzał to bardzo często, nie zdając sobie sprawy, iż obłąkanie niejednokrotnie zaczyna się właśnie od udawania i zabawy.
Pewnego razu, pośród najgłębszej zimy, zajechał na Dwudziestą Milę misjonarz Jezuita, ojciec Champreau. Bonner rzucił się ku niemu, wciągnął do mieszkania, przypadł mu do ramienia i szlochał tak długo, aż wzru-
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.