— Nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że cię widzę — mówił dalej. — Jakżeż to się stało? Trafiłaś na złotą żyłę? Kiedy przyjechałaś?
— He-e-dziś przyjechałam — odrzekła, instynktownie sięgając po gardłowe dźwięki. — Nie, niema żyła Neil. Znasz kapitan w Unalaska? Gotować jedzenie bardzo długo. Zbierać pieniądze. Potem — dużo pieniądz. Dobrze — myślę — jechać, patrzeć ziemia białego człowieka. Dobrze, bardzo dobrze, białego człowieka ziemia.
Neila zdziwił jej sposób mówienia. Niegdyś obaj z Sandy dokładali wszelkich starań, aby nauczyć Jees poprawnego wyrażania się, I uczennica była pojętną. Teraz zdawać się mogło, iż wróciła do stanu pierwotnego. Twarz jej miała wyraz dobroduszny, uparcie dobroduszny i nie pozwalała nic wyczytać. Pogodne oczy Kitty niepokoiły go również. Co się stało? Co było tu powiedziane? Co zostało odgadnięte?
Ponieważ Neila dręczyły te pytania, Jees zaś dławił los, który ją czeka — a nigdy jeszcze Bonner nie zdał jej się tak wspaniałym i wielkim — zapanowało milczenie.
— I proszę pomyśleć, że pani znała mego męża jeszcze na Alasce! — wyrzekła zcicha Kitty.
Znała! Jees nie potrafiła się powstrzymać
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.