Akoona więc, leżącego bezwładnie, pozbawiono strzelby, noża i z każdego boku obstawiono młodymi myśliwymi z nad Mackenzie. Jednooki sędzia podniósł się z miejsca.
— Dziwną się nam wydaje cena, zapłacona za jedną zwykłą kobietę — rozpoczął. — Przyczyna tego nie jest nam znana. Naszą rzeczą jest wydać wyrok, więc wydajemy. Nie mamy żadnych wątpliwości. Wiadomem jest, że Porportuk zapłacił wielką cenę za kobietę El-Soo, a więc kobieta El-Soo należeć winna do Porportuka, i do nikogo innego.
Usiadł ciężko i zakasłał. Półkole potakiwało i kasłało, kasłało i potakiwało.
— Zabiję! — krzyknął Akoon po angielsku.
— Słuszny wydaliście wyrok — zwrócił się do rady starców. — Słudzy moi przyniosą wam za to dużo dobrego tytoniu. A teraz — przyprowadzić mi tu kobietę!
Akoon zgrzytnął zębami. Słudzy chwycili El-Soo pod ramiona. Nie opierała się i podeszła ku prześladowcy z twarzą w płomieniach gniewu.
— Siedź tu, u moich nóg, dopóki nie skończę mówić — rozkazał. Zamilkł, po chwili zaś ciągnął dalej: — Prawda. Jestem stary. Ale rozumiem drogi młodości. Niezupełnie jeszcze wystygłem. Niemniej, młody nie jestem i nie mam zamiaru przebiegać kłusem
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.