krzakami, drobnemi, lecz dość wielkiemi, żeby ukryć wszystkich wojowników plemienia. Negore potrząsnął głową. — Nie, nikogo tu niema — rzekł. — Droga jest wolna.
Znowu Iwan przemówił coś do Karduka, ten zaś zwrócił się do Negora: — Wiedz, obcy bracie, że jeśli mowa twoja nie jest prawdziwa, a wróg zagradza drogę i napadnie na ludzi Iwana — umrzesz natychmiast.
— Mówię prawdę — rzekł Negore. — Droga jest wolna.
Iwan jednak wciąż niedowierzał, posłał więc dwu strzelców na zwiady, a dwu drugich postawił u boku Negora. Oparli lufy strzelb o pierś jeńca — i czekali. Czekali wszyscy. I Negore wiedział, że jeśli gwizdnie jedna zabłąkana kula lub padnie dzida — śmierć przyjdzie go zabrać.
Dwaj wywiadowcy ostrożnie szli naprzód, i stawali się wciąż mniejsi i mniejsi, a kiedy nareszcie minęli przełęcz i poczęli wymachiwać czapkami na znak, że wszystko w porządku, byli jak dwa czarne punkciki na jasnem tle nieba. Strzelby odjęto od piersi Negora i Iwan wydał rozkaz marszu. Sam szedł w milczeniu, zatopiony w myślach. Po upływie całej godziny, jakby nagle zbity z tropu, zapytał Negora przez usta Karduka:
— Skąd wiedziałeś, że droga jest wolna, kiedy spojrzałeś na nią tylko przelotnie?
Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.