dać najprzód końce masztów, następnie żagle, a naostatku dopiéro sam kadłub. Czyś tego nie dostrzegł w swych podróżach, mój synu?
— Przypominam sobie rzeczywiście, że spotkawszy raz fregatę angielską, ujrzeliśmy najprzód wyższe żagle, jakby białą plamkę na powiérzchni wody, daléj niższe, a w końcu olbrzymi kadłub, nasrożony armatami.
— Jesteś więc w zgodzie z Kolumbem, i wierzysz, że ziemia ma kształt okrągły?
— Przenigdy, ojcze, zwidziłem świat w różnych kierunkach, i przekonałem się, że wszystkie kraje na jednéj leżą płaszczyźnie.
— Dlaczegóż tedy żagielki owego okrętu prędzéj się pokazały od żagli?
— Dlatego, że..... że ony przed innemi wzrok mój uderzyły.
— To chyba Anglicy największe żagle zakładają na szczycie masztów!?
— Co zaś! mój ojcze. Nietacyto wprawdzie marynarze jak Genueńczycy, ależ błędu tak grubego pewno się nie dopuszczą. Znasz siłę wiatru i pojmujesz, że im większy żagiel, tém niżéj powinien być umieszczony.
— A więc ujrzałeś przedmiot mniejszy przed większym?
— W istocie, ojcze Pedro, widać żeś korzystał od Kolumba; lecz kwestya nie jest jeszcze racyą.
— Sokrates lubił rzucać zapytania i oczekiwać odpowiedzi.
— Do licha, mój ojcze, nie jestem ja Sokrates, tylko uczeń twój i krewniak, Luis de Bobadilla, synowiec przyjaciołki królowéj, markizy de Moya, nie ustępujący w urodzeniu żadnemu kawalerowi hiszpańskiemu, chociaż nieprzyjaciele moi utrzymują, że mam żyłkę do hulactwa.
— Nie potrzebujesz mi wymieniać swéj genealogii, ani objaśniać charakteru, bo znam cię od dzieciństwa. To pewna, że posiadasz jeden przymiot niezaprzeczony, otwartość, któréj właśnie dałeś dowody, przyznając, że nie jesteś Sokratesem.
Przymówce téj zakonnika towarzyszył uśmiech satyryczny; młodzieniec jednak bynajmniéj się tém nie obraził.
— Wielebny ojcze, zawołał, odłóż na bok powagę i pogadaj ze mną o téj rzeczy nadzwyczajnéj. Czy mniemasz naprawdę, że ziemia jest okrągłą?
— Nie zaiste, don Luis, gdyż lękam się być w sprzeczności z pismem świętém. Jednakże to spostrzeżenie na żaglach mocno mnie kłopocze. Zamierzałem już nieraz sprawdzić je naocznie ale gdy tylko wstąpię na okręt, choroba morska tak silnie mnie chwyta, że nie mogę o tém ani pomyśléć.
— To byłoby rzeczywiście uwieńczeniem twéj mądrości, za-
Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/023
Ta strona została przepisana.