leżenia do wyprawy. Po wypędzeniu Maurów i tak w Hiszpanii niéma co robić.
— Jeżeli na prawdę masz zamiar towarzyszenia Kolumbowi, rzekła z przekąsem donna Beatrix, to będzie miał w swym orszaku choć jednego szałaputa. Lecz oto zbliża się sługa dworski, zapewne jéj wysokość żąda mojéj obecności.
W istocie królowa przyzywała donnę Beatrix, a że nie wypadało aby don Luis sam na sam przechadzał się z Mercedes, przeto odchodząc wpuściła oboje do przeznaczonéj sobie izby, zastanawiając się chwilę, czy ma powierzyć wychowankę roztrzepanemu synowcowi.
— Chociaż to rycerz błądzący, rzekła do dziewicy nie posiadając jednak przymiotów trubadura, nie popieści twego ucha słodyczą rymów. Możeby lepiéj było umieścić go z gitarą w ręku pod twym balkonem; ale zanadto polegam na jego niezręczności, i zostawiam go z tobą sam na sam. Kawaler, który tak się obawia przewrócenia porządku natury, nie zechce pewnie rzucić się na kolana przed najpiękniejszą nawet z dziewic kastylskich.
Don Luis zaśmiał się głośno na te słowa, a Mercedes, żegnając przybraną matkę, spuściła oczy i pokraśniała.
Luis de Bobadilla był domniemanym narzeczonym donny Mercedes de Valverde; lecz związek ten, tak stosowny pod względem urodzenia, majątku, wieku i sympatyi, ważne napotykał przeszkody. Donna Beatrix sama wahała się z przyzwoleniem, może najbardziéj dlatego, że to małżeństwo korzystném było dla jéj synowca.
Don Luis niewiele posiadał kastylskiéj powagi, a żywość jego często wyradzała się w lekkomyślność. Pochodząc z matki Francuzki, oddziedziczył po niéj owę niestałość zasad, przypisywaną synom Gallii. Wyobrażenie jakie rodzina miała o jego charakterze, skłoniło młodziana do porzucenia w dziecinnym prawie wieku ojczyzny, a poznawszy w swych podróżach obyczaje innych narodów i przejąwszy się niemi, obcym był społeczności rodzinnéj. Jedno tylko przywiązanie do pięknéj Mercedes zpowodowało powrót jego do Hiszpanii, gdzie przybył właśnie w porę dla wzięcia udziału w zdobyciu Grenady.
Jednakże, mimo błędów jakie w nim wytykali ziomkowie, don Luis de Bobadilla był kawalerem godnym swego imienia, któremu świetne czyny w bitwach i turniejach znakomitą zjednały sławę. Raz na igrzysku rycerskiém don Luis wysadził z łęku Alonza de Ojeda, jednego z najsłynniejszych zapaśników; to téż rodacy ganili go, ale poważali w nim siłę i odwagę.
Markiza de Moya lepiéj jeszcze od innych znała szacowne synowca przymioty; lecz obawiała się tak blizkiemu krewniakowi oddać rękę bogatéj dziedziczki, wbrew może życzeniu ogólnemu. Niedowierzała własnemu uczuciu, posądzając się o stronność dla młodzieńca, któremu powierzyć miała los wychowanki. Jakkolwiek więc skrycie pragnęła tego związku, na oko zimno przyjmowała starania don Luis’a. Niemogąc się zdobyć na tyle srogości, by zerwać zupełnie zawiązany stosunek, objawiła przynajmniéj wątpliwości swe donnie Mercedes i unikała spotkania z młodym rycerzem.
Mercedes nie znała sama stanu swego serca. Była piękną, bogatą i dostojnego rodu, a nasłuchawszy się zarzutów przeciw don Luis’owi, nie śmiała okazywać mu przychylności. Młodzieniec przeto, mimo zwykłego kochankom instynktu, nie wiedział dotąd jak sobie tłumaczyć postępowanie ulubionéj. W tym dniu dopiéro przypadek, rozstrzygający tak często losy człowieka, nietylko w miłości, lecz w każdém życia położeniu, zdawał się sprzyjać jego zamiarom. Wzruszenie, wywołane tryumfalnym obchodem zwycięztwa chrześcian, przemogło zimną oględność dziewicy. Przez cały wieczór jéj uśmiech był swobodniejszy, oko żywsze, twarz silniéj jak zwykle ukraszona rumieńcem. Gdy donna Beatrix wyszła, Luis usiadł obok kochanki, która zajęła miejsce na pysznéj otomance, służącéj dniem wprzódy jeszcze jednéj z księżniczek rodziny Boabdil’a.
— Jakkolwiek wielkie miałem zawsze poważanie dla królowéj,
Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/029
Ta strona została przepisana.