Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/033

Ta strona została przepisana.

żném uniesieniu; dzieło przedsięwzięte ku Jego chwale, pomyślny niezawodnie weźmie koniec.
Don Luis de Bobadilla uśmiechnął się, gdyż znając lepiéj od kochanki przeszkody fizyczne, nie podzielał jéj ufności. Wszelako, mimo zwątpienia, przychylił się do zdania donny Mercedes; pojmował bowiem, iż tym sposobem będzie mógł zatrzeć uprzedzenie względem swéj osoby i pozyskać względy Izabelli.
— Lecz skoro królowa sprzyja Kolumbowi, dlaczegóż dotąd odwleka? zapytał wreszcie z niedowierzaniem.
— Wojna z Maurami, ubóstwo kraju i obojętność króla stoją na zawadzie zamiarom Genueńczyka.
— Czyliż jéj wysokość nie będzie uważać towarzyszów wyprawy za marzycieli, jeżeli powrócimy bez skutku?
— Nie znasz charakteru donny Izabelli. Ona w tém dziele widzi tryumf religii chrześciańskiéj, a uczestnikom jego, bez względu na powodzenie, nie odmówi szacunku. W każdym razie, mój Luis, powrócisz z chlubą i zaszczytem.
— Czarodziéjko! gdybym ciebie mógł zabrać z sobą, chętnie bym puścił się na morze bez innego towarzystwa.
Mercedes na te wyrazy odpowiedziała z uprzejmością, poczém kochankowie zaczęli spokojnie rozbierać tak ważny dla siebie przedmiot. Don Luis umiał powściągnąć wrodzoną niecierpliwość, a szlachetne wynurzenie się donny Mercedes, stateczność z jaką broniła możliwości powodzenia wyprawy, oddziaływały i na umysł młodzieńca.
Donna Beatrix, zatrzymana przez królowę, powróciła dopiéro po upływie dwóch godzin. Zaraz po jéj przybyciu, don Luis pożegnał damy, a Mercedes, zostawszy z opiekunką, objawiła jéj swe uczucia i nadzieje. Markiza de Moya, zasmucona razem i ucieszona tém wyznaniem, podziwiała ufność młodocianego serca, co budowę przyszłości swojéj, na tak niepewnéj wznosiła podwalinie. Mimo to wszakże nie mogła zganić zamiaru kochanków. Luis de Bobadilla drogim był dla niéj, a droższą jeszcze Mercedes; wysłuchała więc z życzliwością spowiedzi wychowanki, i powróciła do siebie, nawpół przekonana wymową dziewicy.


ROZDZIAŁ VI.


Kilka dni upłynęło zanim chrześcianie rozgościli się w dawném siedlisku wyznawców Mahometa. W tym czasie porządek, zakłócony na chwilę przez radosne upojenie z jednéj, a boleść z drugiéj strony, powrócił stopniowo w mury Alhambry i miasta. Przezorny Ferdynand rozkazał obchodzić się z Maurami nietylko łagodnie, lecz nawet uprzejmie; wszystko więc zwolna do dawnego powracało stanu. Jednakże sprawy rządowe były dla króla źródłem nieustannych kłopotów, podczas gdy dostojna małżonka jego usuwała się od wrzawy, szukając w ustroniu domowem właściwszych dla siebie przyjemności. Tam większą część swego czasu poświęcała staraniom macierzyńskim, a pozostałe chwile krasiła związkami przyjaźni.
W trzy dni po przytoczonéj rozmowie dwojga kochanków, królowa zebrała w swych pokojach grono poufnych osób. Znajdowali się między niemi Ferdynand de Talavera, niedawno mianowany arcybiskupem Grenady, i ojciec Pedro de Carrascal, któremu prawość charakteru i szlachetne urodzenie powszechny jednały szacunek.
Izabella, zajęta szyciem, siedziała przy małym stoliku. Delikatne jéj ręce pracowały nad koszulą dla królewskiego małżonka, lubiła bowiem zaprzątać się drobiazgami domowemi, jak żona prostego mieszczanina. Byłato jedna z cech obyczajowych, czy politycznych, tego wieku. Wielu podróżników widziało słynny stołek księżny burgundskiéj, w którym znajduje się wcięcie dla pomieszczenia kądzieli zapewne w celu zbudowania dworzan. W postępowaniu jednak Izabelli, nie kryło się żadne wyrachowanie, gdyż starania koło wygód małżonka rzeczywistą sprawiały jéj przyjemność. Przy boku królowéj siedziała donna Beatrix de Cabrera, nieopodal zaś infantka Izabella, z donną Mercedes i