kilką damami honorowemi. Król pisał przy stole w przeciwnym końcu sali, a żaden z obecnych, wyjąwszy arcybiskupa Grenady, nie śmiał zbliżyć się do niego. Rozmowa toczyła się cicho; sama nawet królowa tłumiła głos, by nie przerywać myśli małżonka.
— Markizo, córko moja, rzekła Izabella, czy nie słyszałaś czego o Kolumbie, owym żeglarzu co tak nalega o pomoc naszę w wyprawie na Zachód!
Szybkie spojrzenie, wymienione pomiędzy Mercedes i jéj opiekunką, świadczyło o zajęciu jakie w nich obudziły słowa królowéj.
— Najjaśniejsza pani raczy przypomniéć sobie, że ojciec Perez, dawny spowiednik waszéj wysokości, przybył umyślnie z klasztoru swego w Andaluzyi, aby się wstawić za Genueńczykiem i poprzéć wzniosłe jego plany.
— Znajdujesz je więc wzniosłemi, markizo?
— Nieinaczéj, miłościwa królowo. Wyobrażenia tego człowieka są jasne i naturalne; a nie jestżeto wzniosłem, chciéć rozsiać ziarno ewangelii w drugiéj świata połowie? Wychowanka moja, Mercedes de Valverde, tak się zapaliła tą myślą, że o niczém już inném słyszéć nawet nie chce.
Królowa obróciła się ku dziewicy i zapytała z macierzyńską dobrocią:
— Prawdaż to, Mercedes, że Kolumb tak cię ujął?
Mercedes, powstawszy, z uszanowaniem postąpiła ku królowéj.
— Nie przeczę, rzekła, iż powodzenie wyprawy jego żywo mię obchodzi. To pomysł tak szczytny, najjaśniejsza pani, iż z żalem przyszłoby uznać go bezzasadnym.
— Otóż co znaczy wiara umysłów młodzieńczych i szlachetnych. Wyznaję ci, Beatrixo, że pod tym względem i ja niekiedy jestem dzieckiem. Czy Kolumb jeszcze tu przebywa?
— Tak jest, najjaśniejsza pani, odpowiedziała Mercedes z pośpiechem, chociaż pytanie królowéj nie do niéj się wprost odnosiło; znam osobę, która widziała go w dniu, kiedy wojska nasze zajęły Grenadę.
— Któżto taki?
— Don Luis de Bobadilla, najłaskawsza królowo, rzekła Mercedes zapłoniona, żałując że się niebacznie wymówiła, a nieśmiąc jednak zataić prawdy.
— Kochana markizo, synowiec twój jest prawda niezmordowanym żeglarzem, lecz wątpię aby należéć chciał do wyprawy mającéj na celu chwałę bozką.
— Jednakże, najjaśniejsza pani.....
Mercedes nie śmiała dokończyć.
— Chciałaś coś powiedziéć, moje dziecko, wtrąciła uprzejmie królowa.
— Błagam o przebaczenie waszéj wysokości, że nie będąc pytaną.....
— Nie znajdujesz się na dworze kastylskim, moja córko, tylko w pokoju Izabelli de Transtamare. Jesteś powinowatą mego małżonka i możesz otwarcie objawić swoje myśli.
— Łaska twoja, najjaśniejsza królowo, jest nieograniczona. Chciałam dodać tylko, że don Luis de Bobadilla pragnie najgoręcéj, aby Kolumb uskutecznił swój zamiar, i zamierza upraszać waszéj wysokości, o pozwolenie towarzyszenia wyprawie.
— Czy podobna, Beatrixo?
— Skłonność Luis’a do życia niespokojnego, wypływa z chwalebnych pobudek, potwierdziła markiza; i ja słyszałam go mówiącego z zapałem o Kolumbie.
Izabella nic nie odrzekła, lecz opuściwszy ręce, zamyśliła się. Potém powstała nagle, i przystąpiwszy do piszącego króla, dotknęła zlekka jego ręki. Ferdynand obrócił się, a ujrzawszy małżonkę, przerwał natychmiast pracę i piérwszy zagaił rozmowę.
— Trzeba nam czuwać nad Maurami, rzekł pod wpływem jeszcze myśli jakie go właśnie zaprzątały; Boabdil posiada kilka warowni, które sąsiedztwo jego, choć po tamtéj stronie morza, czynią niebezpieczném.
— Pomówimy o tém kiedy indziéj, przerwała królowa. Tru-
Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/034
Ta strona została przepisana.