dosięgnienia Indyj wschodnich, drogą skróconą o czas kilkomiesięczny.
Chociaż arcybiskup Grenady, z większą częścią zgromadzonych sędziów, należał do liczby przeciwników Kolumba, poważna jednak prostota z jaką odkrywca wykładał swe zamiary, zapał błyszczący w jego oku i siła prawdy cechująca każde jego słowo, głębokie na wszystkich uczyniły wrażenie.
— Czy pragniesz, sennorze, odszukać państwo Jana zakonnika? odezwał się jeden z kommissarzów.
— Niewiem, szlachetny panie, czy istniał jaki władzca tego imienia, odpowiedział Kolumb, którego zdanie, oparte na zasadach naukowych, nie zgadzało się z wiarą ludową. Zdaje mi się, że to rzecz potrzebująca udowodnienia.
Wyrazy te źle posłużyły sprawie żeglarza w obec sędziów; gdyż dla nich twierdzić że ziemia jest kulistą a Jan zakonnik należy do rzędu władzców bajecznych, znaczyło porzucać wiarę w cudowność i zagłębiać się w rozumowania, niezgodne z pojęciem epoki.
— Są jednak ludzie, co wierzą w królestwo Jana zakonnika i zaprzeczają kulistości ziemi, z téj przyczyny zapewne, iż wiedzą o istnieniu królów, a przeciwnie widzą tylko że ziemia zupełnie jest płaska.
Zarzut ten, uczyniony przez jednego z członków koiumissyi, przyjęty został przez większość z uśmiéchem zadowolenia.
— Szlachetny panie, odpowiedział Kolumb łagodnie, gdyby wszystko na tym świecie rzeczywiście było takiém, jakiém się wydaje, to niewieleby ludzi miało się z czego spowiadać, i kościół nie potrzebowałby naznaczać pokuty.
— Mniemam, don Kolumbie, że dobrym jesteś chrześcianinem, rzekł arcybiskup z cierpkością.
— Jestem nim, z łaski Boga, wasza eminencyo; lecz tuszę sobie, iż dokonawszy zamierzonego dzieła, godniejszym będę imienia jego sługi.
— Powiadają, że uważasz się przeznaczonym do tego przez Opatrzność?