Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/121

Ta strona została przepisana.

rusznicę, ale ją odrzucił jako niegodną rycerza; Sancho jednakże, nietyle sumienny, zabrał takową ukradkiem. Aby nie zwrócić uwagi majtków na ten wyjazd przeciwny prawom okrętowym, admirał kazał wysadzić na brzeg Luis’a z towarzyszem, których w pewném dopiéro oddaleniu zabrała łódź kacyki.


ROZDZIAŁ XXIII.


Mimo wrodzonéj odwagi, Luis, zostawszy sam na sam z Haityjczykami, dziwnego doznał uczucia. Wszelako, dalekim będąc od obawy, usiłował porozumiéć się z niemi za pomocą znaków, a kiedy niekiedy słów kilka po hiszpańsku zwracał do Sancha. Zamiast zdążyć za szalupą la Santa Maria, na któréj znajdował się poseł, łódź obróciła się więcéj na wschód; podług umowy bowiem Luis niepredzéj miał się przedstawić kacykowi, jak po przybyciu okrętów.

Kacyk Mattinao.

Tkliwie kochający nasz bohatér nie mógł pozostać obojętnym nu powaby przyrodzone Hispanioli. Jak na pobrzeżu morza śródziemnego, dzikość okolic łagodzoną tu była wdziękiem niezrównanym, podobnym do tego, jaki uśmiéch nadobny przydaje licu pięknéj kobiéty. Młodzieniec niejednokrotnie wydawał okrzyki uwielbienia, a Sancho wtórował mu po swojemu, mniemając zapewne, że obowiązkiem jest wiernego sługi podzielać zachwyt poetyczny swego pana.
— Przekonany jestem, sennorze, rzekł stary marynarz gdy łódź oddaliła się o mil parę od miejsca w którem szalupa przybiła do brzegu, że waszéj excellencyi wiadomo dokąd płyniemy z takim pośpiechem. Ci nadzy wioślarze muszą przecież dążyć do jakiego portu, w znaczeniu przynajmniéj moralném.
— Czy boisz się, przyjacielu Sancho?
— Jeżeli się boję, mości hrabio, to jedynie dla rodziny Boba-