rośliny zwrotnikowe wiły się koło gałęzi drzew owocowych, ścieżką idącą wzdłuż strumienia, co w głębi wąwozu wody swe toczył ku rzéce. Po upływie pół godziny na pochyłości małego wzgórza pokazało się kilkanaście chat malowniczo rozrzuconych. Luis domyślił się zaraz, że to było schronienie kobiét, czyli seraj młodego kacyki. Gospodarz wprowadził go do jednego z okazalszych mieszkań, gdzie podano im posiłek prosty, lecz przyjemny i ożywczy.
Niezadługo Mattinao wyprawił posłańca do jednego z domków sąsiednich, i po chwilowym spoczynku wezwał gościa aby mu towarzyszył. Postępując w górę, przybyli do chaty większego od innych rozmiaru i na kilka, jak się zdawało, podzielonéj części. Powiedziawszy coś kobiécie będącéj w izbie wstępnéj, kacyka odsunął zasłonę, zgrabnie z sitowia splecioną, i wprowadził gościa do wewnętrznych pokojów. Hrabia de Llera ujrzał młodą niewiastę, którą Mattinao powitał czule imieniem Ozema. Luis skłonił się przed mniemaną małżonką kacyki tak głęboko, jak kawaler hiszpański przed pięknością swego kraju; lecz wkrótce, przypatrzywszy się bliżéj Indyance, zawołał z uniesieniem:
— Mercedes!
Kacyka powtórzył to imię, uważając je widać za wyrażenie podziwu i radości. Młoda niewiasta uśmiéchnęła się, pokraśniała, i dźwięcznym, łagodnym głosem szepnęła także: Mercedes! bo istoty niewinne lubią odtwarzać wyrazy lub czyny, będące dla nich źródłem przyjemności.
Wypada nam objaśnić dlaczego myśl Luis’a tak nagle przeniosła się do kochanki. Wszystkie opowiadania zgadzają się na to, że mieszkańcy Indyj wschodnich byli kształtnéj kibici i pełni wrodzonego wdzięku. Cerze ich, lubo śniadéj, nie zbywało na świéżości, a ci, których sposób życia nie zmuszał do pracy w skwarze słonecznym, mogli prawie uchodzić za białych. Do téj liczby należała Ozema, nie żona, lecz siostra jedyna kacyki Mattinao. Według praw haityjskich godność panującego przekazywała się przez niewiasty, i syn Ozemy miał być spadkobiercą swego wuja; to téż dziewica była przedmiotem najtroskliwszych starań całego plemienia. Dosięgłszy ośmnastéj wiosny, nie znała ona wcale przykrości znoju fizycznego: słowem posiadała wszystkie powaby, jakie kształtom niewieścim nadaje życie proste lecz dostatnie, łagodny klimat i swoboda umysłu. Tak Ewa, gdy wyszła z rąk Stwórcy, skromna, trwożliwa, a jednak piękna, wydać się musiała oczom piérwszego ziemi mieszkańca.
Haityjczykowie, chociaż nie wstydzili się występować w szacie natury, nosili przecież częściowe ubranie, a naczelnicy ich starali się nawet o wykwintność; jednakże strój ich był raczéj ozdobą i znakiem dostojeństwa, jak przedmiotem codziennéj potrzeby. Ozema nawet nie stanowiła w tym względzie wyjątku. Przepaska z płótna indyjskiego, w żywych usnuta barwach, otaczała smagłą jéj kibić, spadając prawie do kolan. Prosta lecz śnieżnéj białości tkanina bawełniana spływała z ramion, i lekkim węzłem przewiązana na biodrze, dosięgała ziemi. Ozdobne sandały drobną osłaniały nóżkę. Szyję jéj zdobił rząd muszli, na którym zawieszoną była blacha szczéro-złota. Podobne naręczniki okalały ramiona, a wązkie opaski złote błyszczały na toczonych goleniach. Piękność włosów uważaną była w tym kraju jako cecha wyższego urodzenia; to téż Ozema słynęła z czarnych jak heban splotów i gęste ich pierścienie osłaniały ją do pasa.
Chociaż młoda dziewica niezaprzeczenie przewyższała wdziękami wszystkie kobiéty téj wyspy, powaby jéj wszakże nie byłyby może zwróciły uwagi Luis’a, gdyby nie uderzające podobieństwo do Mercedes. Niepewne i obłąkane prawie spojrzenie piękności indyjskiéj nie mogło zapewne iść w porównanie z wyrazem pojętności i słodyczy jaśniejącym na licu Hiszpanki; lecz podobieństwo ogólne tak było wielkie, że na piérwszy rzut oka koniecznie nasunąć się musiało. Rysy Mercedes były wprawdzie szlachetniejsze, uśmiéch jéj wyrazistszy i ruchy zręczniejsze; pod względem wszakże świéżości i kształtnéj budowy Ozema mogła z nią walczyć o piérwszeństwo, a z drugiéj strony prostota i nie-
Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/123
Ta strona została przepisana.