nęła przed hrabią, i tym sposobem wymogła zawieszenie broni; gdyż nieprzyjaciel, rzecz naturalna, nie mógł strzelać do téj, o któréj posiadanie głównie mu chodziło. Można powiedziéć że oboje ocalili sobie życie.
— Ona mu życie ocaliła! Luis de Bobadilla, ocalony przez księżniczkę indyjską!
— Nieinaczéj, szlachetna pani; dobra to dziewczyna, jeśli wolno tak się wyrazić o wysoko urodzonéj osobie. Wasza excellencya sama ją pewnie pokochasz.
— Sancho, rzekła Mercedes zapłoniona, czy hrabia de Llera, prócz pokłonów dla markizy de Moya, nic więcéj ci nie polecił?
— Nic, sennorito.
— Czyś pewny tego, Sancho? Przypomnij sobie; czy nie wymienił innego nazwiska?
— Żadnego, szlachetna pani. Ktoś wprawdzie, nie pamiętam czy don Luis, czy stary sternik Diego, wzmiankował o jakiéjś Klarze, trzymającéj gospodę w Barcelonie, gdzie dobre jest wino; ale to pewnie musiał być Diego, bo jakżeby hrabia miał mówić o takiéj drobnostce?
— Możesz odejść, Sancho, rzekła Mercedes; zobaczymy się jutro.
Sancho, rad z ukończenia rozmowy, powrócił do swéj izby, nie domyślając się bynajmniéj ile złego sprawiły jego słowa, w których prawda z przesadą chaotycznie były splątane.
Wiadomość o powrocie Kolumba i ważnych jego odkryciach szybko rozeszła się po Europie, stanowiąc, zdaniem ogólném, najważniejsze epoki téj zdarzenie. Przez kilkanaście lat, a mianowicie od czasu odkrycia oceanu spokojnego przez Nunez’a de Balboa, wierzono że Kolumb, płynąc na zachód dosięgnął Indyj, i uważano kulistość ziemi za fizycznie udowodnioną. Cudowne szczegóły téj podróży, żyzność zwidzanych krajów, bogactwo ich i łagodność klimatu, ciekawości wreszcie przywiezione przez admirała stanowiły przedmiot niewyczerpany powszechnéj rozmowy.
Hiszpania od kilku wieków niesłychane czyniła wysilenia w walce przeciw Maurom; szczęśliwe atoli ukończenie takowéj było wypadkiem długoletnich zapasów, i niczém się zdawało w porównaniu z aureolą sławy, jaka nagle okoliła odkrycia wschodnie. Słowem, pobożni cieszyli się spodziewaném rozszerzeniem ewangelii; chciwi marzyli o skarbach nieprzebranych; politycy obliczali korzyści z przyrostu gruntowego; uczeni przewidywali wzbogacenie swych wiadomości; a nieprzyjaciele Hiszpanii z zazdrością spoglądali na jéj świetność. Piérwsze dnie po przybyciu posłańca Kolumba poświęcone były ogólnéj radości. Zaproszono admirała urzędownie aby przyjechał conajrychléj, rozkazano przygotowanie powtórnéj wyprawy i wszystkich usta brzmiały jego sławą. Po upływie miesiąca Genueńczyk w towarzystwie siedmiu Indyan przybył do Barcelony, gdzie obsypany został największemi honorami. Oboje królestwo przyjęli go w sali posłuchalnéj na tronie, powstali z miejsca za jego wejściem i kazali mu podać krzesło, któryto zaszczyt tylko książętom krwi z prawa był przynależnym. Odkrywca opowiedział swą podróż, okazał przywiezione przedmioty i rozwinął możliwe korzyści; poczém wszyscy obecni na klęczkach, pod przewodem chóru kaplicy królewskiéj, odśpiéwali Te Deum. Surowy nawet Ferdynand w téj chwili uroczystéj uronił łzę rozrzewnienia.
Długo jeszcze Kolumb był ogniskiem skupiającém promienie