Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/147

Ta strona została przepisana.

Młodzieńcy spojrzeli na swego nauczyciela, chcąc wyczytać z jego twarzy wyrok o słowach marynarza; lecz Pedro Martir, jakkolwiek światły, sam nie wiedział co trzymać o tém wszystkiem.
— Jeżeli pozwolicie, sennorowie, wtrącił Luis, zaspokoję waszę ciekawość. Wiadomo wam, że jestem w przyjaznych z don Kolumbem stosunkach. Po swoim powrocie czcigodny admirał objaśnił mnie o wszystkiém co dotyczy jego podróży; gotów więc jestem powtórzyć com słyszał od niego.
Ogólny poklask przyjął te wyrazy, i młodzieniec, z zapałem naocznego świadka, rozpoczął świetną opowieść wyprawy, przerywaną częstokroć głośném uwielbieniem słuchaczów.
Niewinny ten wybieg Luis’a dobrze mu posłużył. Wymowną łatwość z jaką posłyszane, jak mniemano, przytaczał rzeczy, uważano za niemałą zaletę. Pedro Martir, którego zdanie wielką miało powagę i młodzi uczniowie jego głosili wszędzie sławę hrabi de Llera.
Uwielbienie dla Kolumba tak było powszechne, iż na każdego co w bliższém zostawał z nim zetknięciu spływała przez to samo cząstka czci ogólnéj. Ponieważ widywano Luis’a w towarzystwie odkrywcy, zapomniano o lekkomyślnych jego postępkach, myśląc tylko o tém, że człowiek tak wielki zaszczyca go swą przyjaźnią. Tym sposobem Luis de Bobadilla doznał już następstw pomyślnych z swojego przedsięwzięcia, a od woli jego zależało podnieść takowe do wysokości tryumfu, objawieniem osobistego udziału jaki wziął w dziele Kolumba.
Zobaczymy poniżéj o ile ta zasługa poparła go w oczach pięknéj Mercedes de Valverde.


ROZDZIAŁ XXVIII.


Dzień przyjęcia Kolumba napełnił ruchem Barcelonę, a serce niewinne królowéj Izabelli szczérém zadowoleniem. Ona główną była sprężyną tego przedsięwzięcia, a teraz w wielkości otrzymanych wypadków znajdowała nagrodę swych starań.
Wieczorem, złożywszy Bogu modlitwę dziękczynną i zajrzawszy do dzieci, królowa wzięła lampę, wyszła na korytarz i zastukała lekko do drzwi przyległego pokoju. Gdy wewnątrz głos kobiécy zaprosił ją do wnijścia, władczyni Kastylii po upływie sekundy znajdowała się sam na sam z powierną przyjaciółką swoją, markizą de Moya. Skinienie odwidzającéj wskazało donnie Cabrera, że na ten raz zaniechać powinna wszelkiego ceremoniału; ulegając przeto życzeniu królowéj, powitała ją jakby rówienniczkę.
— Byłam dziś tak radośnie zajętą, markizo córko moja, rzekła Izabella, stawiając na stole srébrną lampeczkę, że mało nie przepomniałam o ważnym obowiązku. Synowiec twój, hrabia de Llera, po swoim powrocie tyle jest skromny, iż nie domaga się nawet należnych mu pochwał za uczęstnictwo w dziele Kolumba.
— Wiem, sennoro, że Luis przebywa w Barcelonie; o skromności zaś jego niech sądzą osoby bezstronniejsze odemnie.
— Uważam go za młodzieńca pełnego nadziei, i przyszłam rozmówić się z tobą względem młodego Bobadilla i twojéj wychowanki. Teraz, gdy twój synowiec tak świetny dał dowód odwagi i wytrwałości, nic nie przeszkadza związkowi dwojga serc kochających. Wiadomo ci że Mercedes dała mi słowo, iż nie rozrządzi swoją ręką bez mojego zezwolenia: otóż zamierzam téj jeszcze nocy uszczęśliwić ją oświadczeniem, że pragnę jaknajprędzéj donnę Valverde powitać hrabiną de Llera. Wybrałam się do ciebie w tak niezwykłéj godzinie, bo chciałabym aby wszyscy w téj chwili podzielali moję radość. — Gdzież jest Mercedes?