miłości, jest wielkim kacyką, Mattinao zaś, brat Ozemy, jego hołdownikiem. Don Luis znajdował się u kacyki Mattinao w chwili napadu Kaonaba, naczelnika Karaibów, zamierzającego porwać młodą księżniczkę, która obecnie ma zaszczyt zostawać pod opieką waszéj wysokości. Hrabia postąpił sobie jak przystało szlachetnemu rycerzowi kastylskiemu; pogromił naciérających i ocaloną ofiarę ukrył na okręcie. Postanowiliśmy zabrać ją do Hiszpanii, już aby.....
— Wiem o tém wszystkiém, sennorze, ale chciéj mnie objaśnić dlaczego Ozema nie znajdowała się w gronie swych rodaków podczas przyjęcia twego w Barcelonie?
— Don Luis życzył sobie aby księżniczka pod jego strażą opuściła Palos, a ja podzielałem zdanie młodzieńca, że nie wypada wystawiać jéj na spojrzenia ciekawych.
— Byłoto słusznie po części, ale niebardzo roztropnie, wtrąciła królowa; tym sposobem Ozema przez kilka tygodni zostawała sam na sam z hrabią de Llera.
— Tak jest, miłościwa pani, do chwili kiedy don Luis powierzył ją staraniom markizy de Moya.
— Jak mogłeś być tyle niebacznym, admirale?
— Sennoro!... zawołał Luis, nie będąc już panem siebie.
— Milcz, młodzieńcze, rzekła królowa nakazująco, dopóki nie będziesz pytany. Czy nie uznajesz słuszności méj uwagi, don Kolumbie?
— Najjaśniejsza pani, pytanie waszéj wysokości i jego powody są dla mnie zagadką. Przekonany jestem o prawości młodego hrabi; wiedziałem nadto że serce jego oddawna już zajęte; zresztą, miłościwa królowo, zaprzątnionym będąc ważniejszemi sprawami, nie pomyślałem nawet o rzeczy tak mało znaczącéj.
— Pojmuję to, admirale, i tłumaczę cię przed sobą; zawsze jednak zbłądziłeś zbyteczném zaufaniem w stateczność lekkomyślnego młodzieńca. Teraz, hrabio de Llera, kolej przypada na ciebie. Czy potwierdzasz słowa admirała?
— Niewątpliwie, sennoro; don Christoval niezdolny jest do wybiegów. Dom Bobadillów, najjaśniejsza królowo, nie wykraczał nigdy przeciwko honorowi.
— Być może; lecz choćby jaki członek twéj rodziny zgrzeszył złą wiarą, to z drugiéj strony (i mówiąc to królowa rzuciła okiem na markizę) wydała ona serca poświęcone, których szlachetne przymioty godne są najwznioślejszych wzorów starożytności. Nie myślałżeś, hrabio, w tych czasach o związku małżeńskim?
— Myślałem, sennoro, licząc na najłaskawsze waszéj królewskiéj mości zezwolenie.
— Niestety, Beatrixo, zawołała Izabella, przewidywania moje aż nadto były zasadne; niewinne to stworzenie zostało uwiedzioném; bo niepodobna przypuścić aby poddany Kastylii śmiał w mojéj obecności mówić o zamierzonym związku z dziewicą dostojnego rodu, wiedząc że już należy do innéj. Największy nawet rozpustnik nie urągałby w ten sposób kościołowi i monarchini.
— Miłościwa pani, wtrącił Luis, wasza wysokość przemawiasz surowo, lecz w sposób zagadkowy. Poważam się zapytać czy te wyrzuty mnie dotyczą?
— Nieinaczéj, młodzieńcze? Daremnie się zastawiasz pozorem niewinności; sumienie własne wskazuje ci całą niegodziwość twego czynu.
— Sennoro, nie jestem aniołem jak Mercedes, ani świętym; ale, na honor rycerski, nie wiem o co tu chodzi. Bacz wasza wysokość objawić, o jaką oskarżono mię zbrodnię.
— O podstępne uwiedzenie przez ślub udany niewinnéj dziewicy, lub szydzenie z swéj królowéj, z którą mówiłeś o małżeństwie, rozrządziwszy już swoją ręką.
— A ty, moja ciotko, ty Mercedes, czy także uznajecie mnie winnym?
Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/156
Ta strona została przepisana.