Poczem Riwanoak wraz z swym towarzyszem wrócili na tratwę i popłynęli spiesznie do swych współplemieńców.
Niema potrzeby opowiadać tu szczegółowo, z jaką radością witano w forteczce uwolnionych jeńców, po tak ciężkiéj z niemi rozłące. Przy kolacji Sokole oko opowiedział pokrótce, co się działo podczas ich nieobecności; Hutter z kolei również opisał smutne chwile swojéj i przyjaciela niewoli, o wydostaniu się z któréj wcale nie marzyli.
„Ciekawym jednak, czy dzicy nadal zechcą z nami żyć w pokoju, czy też rozpoczną kroki nieprzyjacielskie,“ rzekł Hurry. „Uwolnienie nasze przemawia za tem, że chcieliby pokoju, ja wszakże nie wierzę tym duszom indyjskim; poznałem je zbyt dobrze. Obawiam się mocno, że cała wyprawa Riwanoaka i jego towarzysza to głównie miała na celu, aby dokładnie przyjrzeć się położeniu naszéj forteczki i jéj urządzeniu.“
„To bardzo być może,“ odrzekł Sokole oko, który właśnie wszedł do pokoju, trzymając w ręku małą wiązkę drzewa, obwiązaną rzemieniami z jeleniéj skóry i krwią pomalowaną. „To indyjskie wypowiedzenie wojny,“ dodał, rzuciwszy wiązkę na stół. Wielkie oburzenie opanowało wszystkich. Ponieważ było do przewidzenia, że wróg w więk-