jego ostatnia uderzyła godzina. Padł w boju z dzikimi Huronami, i leży pochowany niedaleko znajomego nam jeziora. Sokole oko, który się zaciągnął do angielskich szeregów, zdobył niejedno odznaczenie w wielu krwawych potyczkach i wysokich dostąpił zaszczytów. Piętnaście jednak lat upłynęło, zanim znalazł się ponownie w znanéj nam forteczce.
Na statku, co jeszcze stał u brzegu i wymagał poprzednio znacznéj naprawy, pożeglował przez jezioro. Ząb czasu zostawił swe ślady na małéj twierdzy. Burze już dawno dach zniszczyły, pale w większej części przegniły. Jeszcze zim kilka, jeszcze parę potężnych huraganów, a chylące się domostwo znajdzie grób w wodach jeziora.
Z ciężkiem uczuciem w sercu opuścił Sokole oko te strony, do których go tyle wiązało wspomnień. Nigdy ich wszakże nie zobaczył więcéj; w kilka lat po owych odwiedzinach padł rażony kulą nieprzyjacielską na polu chwały. Judyta, która resztę żywota spędziła wśród rodziny poczciwego oficera Warleya, opłakała dzielnego męża i na wieki zachowała pamięć jego w swem sercu.