Strona:PL James Fenimore Cooper - Na dalekim zachodzie.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

części lasu. Błąkaliśmy się więc naokół, cierpliwie poddawszy się losowi.
Lecz nieszczęście zawsze chodzi parą. Córka moja wydała naraz przejmujący okrzyk bólu: ukąsił ją wąż jadowity. To dopełniło miary naszéj rozpaczy. W wzruszeniu gorączkowem zapomnieliśmy o wszystkiem, myśląc tylko o ocaleniu biednego dziecięcia.
W tem strasznem położeniu zesłał nam Bóg Pana, jako anioła ratunku.“
Z jawnem współczuciem słuchał Kamienne serce opowiadania don Pedra, lecz, nie przemówiwszy w odpowiedzi ani słowa, chciał się już oddalić od towarzystwa.
„O, zostań Pan z nami,“ prosił go starzec, „nie opuszczaj nas w téj dzikiéj miejscowości!“
Lecz Kamienne serce nie chciał się zdecydować na towarzyszenie nieznajomym; dał im tylko radę, by aż do brzasku dnia pozostawali lepiéj w miejscu, gdyż niebezpiecznem jest wielce błądzić tu w ciemnościach nocy. Gdy go jednak mężczyzni błagali na wszystko, by wraz z nimi opuścił złowrogi ten zakątek lasu, zgodził się im towarzyszyć; przedtem wszakże przestrzegł ich raz jeszcze: „Pomnijcie na me słowa, jam was ostrzegał, nie biorę więc żadnéj odpowiedzialności za to, co się stać może.“