Strona:PL James Fenimore Cooper - Na dalekim zachodzie.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

nad czołem, zdradzały szczególne upodobanie do kostjumu Indjan.
Szeroki nóż do skalpowania, siekiera wojenna i torba z prochem i kulami wisiały u skórzanego pasa, co szczelnie obejmował jego biodra.
Orle pióro, osadzone w białéj opasce sterczało mu nad lewem uchem, co oznaczało dostojeństwo wodza, a w ręce trzymał olbrzymią fuzję, wysadzaną ozdobami ze srebra.
To był ów mąż, któremu Indjanie nadali przezwisko Pantery.
Ciemna chmura wisiała na szerokiem jego czole; zwracając się do syna, rzekł: „Zdaje się, żeś zapomniał, że jestem twym ojcem; albowiem, jakem słyszał, stanąłeś w obronie tego don Pedra, którego śmiertelnie nienawidzę.“
W słowach tych brzmiał gorzki wyrzut; wymawiając je, mierzył Pantera Kamienne serce dzikim wzrokiem, jak gdyby go o najcięższe oskarżał przestępstwo. Ostatni, w najwyższem wzburzeniu, uderzył kolbą fuzji o ziemię, i zawołał: „Więc toś ty rzeczywiście uplanował ową napaść na spokojnych podróżnych, którzy bez żadnych złych zamiarów szli swoją drogą?
To oburzające! Nazywasz się mym ojcem, to prawda; lecz wybacz, wyznam ci otwarcie, że ci synowskiem nie mogę płacić przywiązaniem!
Co się zresztą tyczy mojéj osoby, powiedz mi, czemu dotąd ani słowa z ust twych nie słyszałem ani o miejscu mego urodzenia, ani o dalszéj méj rodzinie, o stosunkach familijnych? Wiesz, że