Strona:PL Jan Łąpiński - Przewodnik po Ciechocinku.djvu/29

Ta strona została przepisana.

I stracił krasę oblicza, i uleciał sen z jego powiek; smutno mu było bez niej pośród wesołych towarzyszów codziennych trudów i zabawy. Tylko kiedy w maleńkiem czółenku, kołysany falami Wisły, przepływał pod murami zamczyska, i z pluskiem fali w zawody rzucał w przestworza jednę z owych smętno-łzawych Słowiańskich piosenek, pełnych tkliwego uczucia, w duszy robiło mu się tak jasno, tak błogo, jakby otoczony białemi ramionami ukochanej Mildy, płynął gdzieś w nieznane krainy, pełne czaru i uroku.
Nakoniec i stary Niemoja, zaniepokojony posępniejszem z dniem każdym obliczem syna, jął go spowiadać po swojemu; aż wreszcie trochę uparty i rozpieszczony przez rodzica młodzian, wyjawił mu troskę serdeczną, przysięgając na bogi, że bez uroczej niemkini żyć już nie może.
Zachmurzył czoło stary patrjarcha. Nie o takiej on marzył synowej, nierad bratał się z niemcem, co tylko kajdany i niewolę niósł na wolną ziemię jego ojców. Lecz dla ukochanego jedynaka gotów był na wszelkie ofiary. Oblókłszy zatem co przedniejsze szaty, otoczony gronem wiernej drużyny, dosiadł konia, ruszył na zamek pokłonić się rycerzowi i prosić o rękę jego córy dla swego jedynaka. Jakkolwiek zatwardziały poganin, przyrzekał, że syn jego przyjmie wiarę chrześcijańską, a tym sposobem piękna Milda będzie jedyną panią w zamożnej słowiańskiej zagrodzie.
Z pogardą pyszny Germanin odrzucił propozycję starego Niemoi. On, rycerz rodu, którego dziadowie gromili niewolnicze plemiona na pół dzikich Słowian, w imię cywilizacyi i wiary w Chrystusa gnąc ich karki pod niewolnicze jarzmo, on, syn prastarej i pełnej chwały Germanji miał by oddawać jedyną córę, jedyny a tak cenny swój skarb na ziemi i komu? Słowianinowi — Czyż nie dość robił zaszczytu, jeżeli uścisnął dłoń starego Niemoi, jeżeli przy jednym z sobą posadził go stole? Czyż zuchwały ten kmieć słowiański nie powinien aż nadto być szczęśliwym, gdy osada jego wolną była od łupieskich najazdów Gerona? Sięgać zuchwale po rękę jego córki — dla swego syna, Słowiańskiego parobka, — to czelność przechodząca wszelkie granice.