W zamku pozostała osierocona wdowa bez męża i córy. Długo, bardzo długo wiodła ona pokutniczy żywot, a umierając przekazała zamek i przyległe ziemie duchowieństwu, co pośród pogańskich Słowian szerzyło słowo boże.
Zczasem siedziba rozbójniczego rycerza zamieniła się w letnią rezydencję biskupów Kujawsko-Kaliskich, a wzniesiona przez nich wspaniała świątynia przetrwała aż do naszych czasów.
Powoli w kolei wieków i Wisła zmieniła swoje koryto, a więcej oddalając się od zamku, osuszyła miejsce, gdzie dwoje nieszczęśliwych kochanków w miłosnym złączonych uścisku cichy grób znaleźli. Tylko do dziś dnia jeszcze na łączce jednego ze wgórz Raciążskich, co stanowił niegdyś ową wyspę miłości, rosną prześliczne białe i czerwone goździki.
W ustach ludu przechowane podanie, na podstawie którego snuliśmy niniejszą opowieść, dodaje, że biały goździk to łzy nieszczęśliwej Mildy, wylane na widok śmierci kochanka a czerwone, to krew młodego Niemoi.
Nadobne czytelniczki, korzystając z pobytu w Ciechocinku, spieszcie na wzgórza Raciążskie poszukać krwawych goździków i zachowajcie je w książce pamiątek.